Czy Jezus już wstąpił do nieba, czy jeszcze nie? W Jerozolimie – tak. W Niemczech podobnie. U nas – jeszcze nie. Choć złośliwi mówią, że tak, tylko do niedzieli siedzi na kwarantannie.
Wiadomo, kiedy Jezus wstąpił do nieba: czterdzieści dni po Zmartwychwstaniu. Mówią o tym wyraźnie Dzieje Apostolskie (Dz 1,3). I zawsze obchodzono wspomnienie tego faktu w czwartek po 6. niedzieli wielkanocnej, tak jak to wynika z rachuby. Ale był kłopot, bo dzień był roboczy, a święto zacne, więc zaczęto przenosić obchody Wniebowstąpienia na najbliższą niedzielę. Tak stało się w wielu krajach Zachodu, jakiś czas temu także w Polsce. Ale nie wszędzie, jak uczy przykład Niemiec. Podobnie poprzenoszono na niedzielę także Boże Ciało. U nas ostało się Ono jako dzień wolny. Gdyby mnie ktoś pytał, wolałbym przenieść na niedzielę Boże Ciało, a Wniebowstąpienie zostawić tak, jak było: bo to pewna data – „rocznica” wydarzenia opisanego w Piśmie Świętym, a w przypadku Bożego Ciała tylko umowny termin święta, które i tak nieco powiela Wielki Czwartek.
Wiemy kiedy, ale nie ma pewności gdzie dokonało się Wniebowstąpienie. Wszystko to wina św. Łukasza, który w swojej Ewangelii pisze, że miało Ono miejsce w pobliżu czy też w samej Betanii (Łk 24,50), a w Dziejach Apostolskich – że na Górze Oliwnej: tej samej, na której zachodnim stoku była „getsemani” czyli „tłocznia oliwy” w ogrodzie oliwnym, w którym Jezus został pojmany w Wielki Czwartek wieczorem. Ostatecznie jednak przyjęto Górę Oliwną. Są tutaj dwa miejsca, związane z Wniebowstąpieniem. Ale żadne nie należy do katolików.
Pierwsze, to niewielki kościół na najwyższym wzniesieniu Góry Oliwnej, należący do prawosławnego Patriarchatu Greckiego. Nazywa się „Viri Galilei” czyli „mężowie galilejscy”. Śmiesznie? Trochę tak. Ale swoim tytułem upamiętnia wydarzenie opisane w Dziejach Apostolskich. Jezus zniknął w obłoku. Apostołowie stoją, głowy zadarli, gapią się. I nagle stają przed nimi dwaj goście w białych szatach – czyli aniołowie – i mówią: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1,11). Czyli – innymi słowy – przestańcie się gapić i bierzcie się do roboty! Tutaj spotkali się kiedyś ekumenicznie papież Paweł VI i patriarcha Konstantynopola Atenagoras, a w 2014 roku papież Franciszek i patriarcha Bartłomiej.
Tę cerkiew „Viri Galileli” jeszcze można przeboleć. Ale fakt, iż w miejscu Wniebowstąpienia meczet stoi, to już zgroza. Pod koniec IV wieku powstało w Rzymie całkiem sporo biur pielgrzymkowych, organizujących masowe pielgrzymki do Ziemi Świętej. Klientela rekrutowała się głównie z pobożnych matron, które szły za wcześniejszym przykładem Heleny, matki cesarza Konstantyna, który łeb uciął prześladowaniom chrześcijan. Jedna taka pielgrzymka o imieniu Pomenia wyskoczyła z kasy, żeby na Górze Oliwnej zbudować sanktuarium Wniebowstąpienia. Był to taki trochę Panteon w miniaturze: rotunda ze ścianami i kopułą z wielką dziurą na wierzchu, żeby niebo było widać – to nic, że czasami napada do środka. Potem – tak jak wszystko w Jerozolimie – zniszczyli rotundę Persowie, następnie Arabowie, później krzyżowcy ten teren odbili, coś dobudowali, później znów stracili. Kiedy pod koniec XII wieku nad okolicą zapanował Saladyn, do konfesji (takiego większego ołtarza na planie oktagonu) kazał dobudować ściany i nakryć to kopułą. A na resztę niedokończonej przez krzyżowców odbudowy machnął ręką.
Ten meczet jest raczej niewielki. I w zasadzie nieużywany. Arabowie są w tym przypadku trochę jak pies ogrodnika, co sam nie zeżre, a drugiemu nie da: nie odprawiają tutaj nabożeństw i nam w zasadzie też nie pozwalają, choć wejść tutaj można i zwiedzić zawsze, bez problemu. Jest jeden wyjątek i to całkiem fajny: na Wniebowstąpienie – już w środę po południu i przez cały czwartek – pozwalają wejść tutaj biskupowi Jerozolimy i franciszkanom z Kustodii Ziemi Świętej, postawić sobie namioty (taki zwyczaj), zbudować ołtarz polowy i odprawić wszystko, czego dusza zapragnie. Ale tylko ten jeden raz w roku. I dokładnie w Czwartek Wniebowstąpienia, a nie kiedyś później.
Kiedyś tutaj była konfesja – czyli taki ołtarz pod kamiennym baldachimem – bo na skale „na podłodze” odciśnięte były ślady stóp Jezusa. Do dziś zachowały się połowicznie: kiedy wchodzi się do środka, żeby zobaczyć to miejsce, w podłodze jest specjalne obramowanie, a w nim odcisk, ale tylko jednej stopy. Co się stało z drugą? A może Jezus wybił się tylko jedną nogą? Nie, obiema. Ale o Wniebowstąpieniu mówi nie tylko Ewangelia i Dzieje Apostolskie. Wspomina o nim również Koran (VI,158). Dlatego muzułmanie wycięli kawałek skały z odciskiem lewej stopy Jezusa i przenieśli go na sąsiednie wzgórze – Syjon – gdzie na dawnym placu Świątyni zbudowali meczet Al-Aqsa (stoi trochę przed i w bok od tego ładnego ze złota kopułą, który z kolei upamiętnia wniebowstąpienie Mahometa). Tak więc, gdyby ktoś chciał się przymierzyć do śladów Jezusa odciśniętych w kamieniu, musiałby niezłego szpagatu dokonać.
fotorelację z tegorocznych obchodów uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego na Górze Oliwnej można zobaczyć tutaj.
zdjęcia z domen publicznych