…czyli o 51 słowach w 20 sekund oraz o tym, że na początek same wargi wystarczą.
Opowiadałem dzisiaj o modlitwie „Ojcze nasz” czyli „Modlitwie Pańskiej”. Oto kilka ciekawych rzeczy.
To modlitwa, której nauczył swoich uczniów Jezus. Jej pełny tekst, niemal identyczny z tym, który odmawiamy, zamieszcza Ewangelia św. Mateusza (Mt 6,9-13). Wersję nieco okrojoną przytacza Ewangelia św. Łukasza (Łk 11,2-4).
W oryginale biblijnym (św. Mateusza) Modlitwa Pańska składa się z 58 słów, do zapisania których potrzeba 327 znaków. Wersja polska, to 51 słów i 292 znaków. Spokojne zmówienie Modlitwy Pańskiej po polsku zajmuje około 20 sekund. Tak, że kiedy tłumaczenie, że nie modlimy się, bo nie mamy czasu, jest raczej słabe (20 sekund, serio?). A gdyby ktoś chciał „szybciej”, zawsze może spróbować wersji łacińskiej – tylko 49 słów i 300 znaków (poza tym łatwiej się mówi bez tego polskiego szeleszczenia: „ŚwięĆ”, „przyjDŹ”, „odpuŚĆ” i „wóDŹ”).
Jako wstęp do tej modlitwy Jezus kieruje przestrogę: „na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie” (Mt 6,9). Widać, że wiedział coś na ten temat, gdyż w starożytnych religiach pogańskich faktycznie stosowano praktykę, zwaną „męczeniem bóstwa”. Było to coś w rodzaju naprzykrzaniu się bóstwu poprzez zasypywanie go słowami czyli niepohamowaną paplaninę – „myślą, że przez swe wielomówstwo będą wysłuchani” – mówi dalej Jezus. Wierzono bowiem, iż mieszkaniec – dajmy na to – Olimpu, przecież nie z miłości do człowieka, ale dla „świętego” spokoju w końcu spełni jego prośbę. A gdy nie spełnił, nierzadko posąg bóstwa poddawano chłoście.
Modlitwa Pańska fajnie się zaczyna: od słowa „Ojcze”. W języku, którym mówił Jezus, to jest bardzo proste słowo „Ab” („Abba” jest familiarnym zdrobnieniem, takim trochę „Tatusiu”). „Ab”, to pierwszy jakoś wyartykułowany dźwięk, jaki wydaje niemowlę: „abababa…”. Żeby wypowiedzieć „Ab” nie trzeba używać języka, wystarczą same wargi, usta. Dlatego w Starym Testamencie znajdziemy słowa: „Sprawiłeś, że nawet usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę” (Ps 8,3) oraz „Otwórz moje wargi, Panie, a usta moje będą głosić Twoją chwałę” (Ps 51,17). Psalm 8 mówi w ogóle o imieniu Pana, a Psalm 51 o winie i przebaczeniu – oba te zagadnienia znajdują swoje echa w Modlitwie Pańskiej („święć się imię Twoje” oraz „odpuść nam nasze winy”).
O tym wołaniu Ojca – „Ab” – przypomina mi się opowieść pewnego rabina. Ojciec zabrał kilkuletniego synka do lasu na jagody. Gdy zapuścili się w gęste runo chłopiec stracił nagle ojca z oczu. I zaczął płakać. Ojciec znalazł się przy nim natychmiast, wytarł smarki spod nosa i powiedział:
– Ile razy nie będziesz mnie widział, to zawołaj „Tate!”. Ja się wtedy odezwę do ciebie i będziesz wiedział, że jestem blisko i nic złego ci się nie stanie.
Drugie moje ulubione miejsce w Modlitwie Pańskiej, to prośba o chleb powszedni. Dotyczy bowiem nie tylko zwykłego zaspokojenia fizycznego głodu, ale wręcz stoickiej postawy, pozwalającej znaleźć radość w niewielkich rzeczach, które zdarzają się nam na co dzień. Tak, jak autor Księgi Przysłów, który woła: „nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym, nie rzekł: «A któż jest Pan?» lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać” (Prz 30,8-9).
Tak niewiele trzeba, by popisać się erudycją i znajomością Biblii. Ktoś – na przykład – zapyta, czy potrafisz zacytować z pamięci choćby niewielki fragment Pisma Świętego. Nic prostszego. Wystarczy zacząć odmawiać – zwyczajnie – „Ojcze nasz”. Zresztą ze „Zdrowaś Maryjo” jest podobnie – pierwsza połowa tej modlitwy, to nic innego, jak fragmenty Ewangelii św. Łukasza ze sceny Zwiastowania i Nawiedzenia (Łk 1,28 i Łk 1,42).