W tym czasie Jezusa, wśród wyzwisk i przekleństw wycharczanych w języku, który jest urzędową mową piekła, wraz z pół tysiącem innych nędzników, wepchnięto do bydlęcego wagonu.Pociąg ruszył i przebył jeden dzień drogi. A gdy pod wieczór zatrzymał się na chwilę w pośrodku sosnowego lasu, Jezus zdołał uciec przez dziurę wydłubaną w drewnianej podłodze widelcem, ocalonym przez jednego ze współwięźniów przed rewizją. Przedarł się przez zarośla na skraj lasu, skąd widać było zabudowania ubogiej wioski, a następnie, ostatkiem sił, doczołgał się do pierwszej z brzegu chaty. Upadł na kolana przed chłopce, który bawił się na progu. I przemówił do niego łagodnie, niemal szeptem. Zaś chłopiec wbiegł do sieni, z sieni do izby i zawołał do domowników:
– Żyd jakiś poraniony jest u drzwi i pomocy prosi. Mówi, że nazywa się Jezus.
Wyszedł tedy ojciec chłopca, spojrzał na przybysza i pyta:
– Czy ty jesteś Żydem? Czy tyś jest Jezus?
Zaś on podniósł umordowane spojrzenie i odpowiedział pytaniem na pytanie:
– A wy za kogo mnie uważacie?
Napisałem to dziś, w Dzień Pamięci Ofiar Holocaustu i Powstania w Getcie Warszawskim, którego symbolem jest wiosenny żonkil. Jego historię opowiada Hannie Krall („Zdążyć przed Panem Bogiem”) Marek Edelman. Zainspirował mnie rabin Byron L. Sherwin, tekstem znalezionym na łamach „Więzi” oraz „Przekroju”.
Zdjęcie zrobiłem kilka lat temu w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie. To drzewo-pomnik braci Bielskich, którzy uratowali 1200 Żydów w lasach koło Nowogródka.