28 kwietnia 1966 roku w Metropolitan Muzeum znaleziono martwą mysz.
Nic nadzwyczajnego. Gdyby nie fakt, że gryzoń wpadł w pułapkę, którą jeden z pracowników muzeum wykonał, kopiując przedmiot stojący na stole i w oknie pracowni świętego Józefa, odmalowanej przez Roberta Campina na prawym skrzydle Tryptyku Merode.
Tryptyk przedstawia Zwiastowanie (w głównej części) oraz donatorów wizerunku (lewe skrzydło) i św. Józefa w pracowni. To ciasne, zagracone pomieszczenie, z trzykwaterowym oknem. Józef siedzi na ławce i wierci dziury w desce. Gałkę ręcznego wiertła opiera o pierś. Tu zaczyna się przygoda z symbolami, ukrytymi w tej części malowidła. Wiertło, to ostrze grzechu, który swe źródło ma w sercu człowieka. Robi dziury – rani i pozostawia ślady. Wszystkie narzędzia wokół przywodzą na myśl mękę Jezusa: gwoździe, młotek, nóż, obcęgi. Józef okryty brązową szatą, niczym proch ziemi, z którego został uczyniony człowiek, ma błękitny zawój na głowie – znak snów, w których ukazuje mu się Anioł Pański i przekazuje polecenia, dotyczące Dziecięcia Jezus. Okno jest symbolem Boga, troistego w Osobach. No i ta pułapka.
Długo spierano się, co to za przedmioty, którymi handluje Józef. W połowie lat 40. XX wieku Meyer Shapiro rzucił hipotezę, że to pułapki na myszy. Przez 20 lat wyśmiewano go. Aż w nocy 27/28 kwietnia 1966 roku w pułapkę wykonaną na wzór tych Campinowskich dziwolągów złapała się mysz. I wówczas wątpliwości się rozwiały. Dlaczego pułapka na myszy?
To ilustracja tego, o czym mówili Ojcowie Kościoła, ze św. Augustynem na czele. Że krzyż był pułapką na szatana. Przynętą – Ciało Chrystusa. Podobnie, jak mysz stojąca przed pułapką, w której umieszczono wabiący smakołyk, nie przypuszczał, że otwierając paszczę na Chrystusa, pozwoli złapać się w pułapkę.
– Radował się szatan, kiedy umarł Chrystus i przez tę śmierć Chrystusa szatan został pokonany, jakby chwycił pokarm podany w pułapce. Cieszył się ze śmierci, jakby był przełożonym nad śmiercią. Cieszył się z tego, co mu groziło. Pułapka na szatana – to krzyż Pana. Pokarm, przy pomocy którego został schwytany, śmierć Pana – mówi św. Augustyn.
W apokryficznej Ewangelii Filipa znaleźć można niewiarygodną wręcz legendę:
– Józef, cieśla, zasadził ogród, gdyż potrzebował drewna dla swego rzemiosła. I on jest tym, który wyciosał krzyż z drzew, które zasadził. Oraz: To jego potomek zawisł na tym, co on zasadził. Jego potomkiem był Jezus; sadzonką zaś był krzyż.
Oczywiście, na podstawie kanonicznych Ewangelii wiemy, że określenie „jego potomek” trzeba ująć w sążnisty cudzysłów. Niemniej jednak apokryf zbłądził pod strzechy i funkcjonował znakomicie zarówno w barokowym kaznodziejstwie, ludowej legendzie jak i całkiem wysokich lotów sztuce.
Tym, co uderza w tym wizerunku jest fakt, że Campin rysuje tak głębokie treści teologiczne, nie używając najmniejszego nawet symbolu religijnego: Józef nie ma nad głową aureoli, na ścianie nie wisi krzyż, nie pali się świeca. Cóż, skoro Chrystus nie urodził się na ternie Świątyni, podczas liturgii czy pobożnych modłów, ale w prozaicznej stajni, w samym środku nocy, w okolicznościach, jakich ani żaden święty, ani żaden diabeł nie przewidział. I to był właśnie początek zastawiania pułapki na szatana.