Rzecz o pieniądzach i czerwonej wstążce, co odpędza zły urok.

Kiedy Jezus mówi „nie możecie służyć Bogu i mamonie”, nie ma na myśli przeciwstawiania Najwyższemu jakiegoś pogańskiego bożka. „Mamon” w języku aramejskim, jakim posługuje się Jezus, oznacza zysk, skarb, pieniądze albo majątek. Czasy starożytne nie znają bóstwa o imieniu „Mamon” lub „Mamona”. Dopiero o wiele później kaznodzieje i literaci zaczęli popularyzować bożka, demona albo krewniaka diabła o tym lub podobnym imieniu. To także dość popularne imię złych postaci w japońskich kreskówkach i grach komputerowych. U nas „mamona” stała się z czasem odpowiednikiem bogactwa i pieniędzy.

Słowo „mamona” zdaje się brzmieć dość podobnie, jak czasownik „mamić”. A od niego już tylko krok od „zwodzenia na manowce”. Podobieństwo jest raczej przypadkowe. Aczkolwiek tradycje słowiańskie znają niejaką Mamunę. To wysoka, chuda, odziana na biało boginka, która specjalizuje się w podmienianiu dziecięcia w kołysce. Słyszałem kiedyś anegdotę o kimś wybitnym, nie pamiętam już o kim, kto – nie grzesząc urodą – zwykł był fakt ten tłumaczyć tak, iż urodził się jako śliczne niemowlę, lecz boginka w kołysce go podmieniła i dlatego tak szpetnie wygląda.

Wciąż słyszy się o niemowlętach, którym babki czy mamy zawiązują na rączce, łóżeczku czy na wózku czerwoną wstążeczkę. Większość pewnie kojarzy to z przekonaniem, iż jest to doskonały a zarazem tani sposób na odpędzenie czegoś złego od niemowlęcia. Czerwona wstążeczka onegdaj miała na celu swoim kolorem drażnić upiornie bladą Mamunę, skutecznie zniechęcając ją do zaglądania w kołyskę, a tym bardziej do podmiany niemowlęcia na gorsze, brzydsze czy jakoś tam w ogóle odmienne. Wierzono, że Mamuna wyjątkowo bezkarnie poczyna sobie z niemowlętami, które jeszcze nie zmoczyły wody chrztu. Więc wstążeczki wiązano maluchom zaraz po urodzeniu. A i po chrzcie nic nie stało na przeszkodzie, by je na wszelki wypadek jeszcze na czas jakiś zostawić. Wiara wiarą, a wstążka musi być.

Mamią nas dziś – jak zawsze – bogactwa, skarby i kosztowności. Rację ma Jezus, gdy mówi „nie możecie służyć mamonie”. W oryginale to „służyć” ma taki wydźwięk, jak gdyby chodziło o postawę niewolnika. Zatem to, czego naucza Ewangelia, nie jest pogardą czy odrzuceniem pieniądza, ale właściwą do niego relacją. Zupełnie jak w pewnym starym, mądrym powiedzeniu: pieniądz – to wspaniały sługa, lecz okrutny pan. Bez sensu jest pozostawanie na służbie u pieniądza. Świetnie jest natomiast – nomen omen – posługiwać się pieniędzmi. Chociaż inne powiedzenie mówi, że z pieniędzmi nie jest tak dobrze, jak źle jest bez pieniędzy…

Oczywiście mówiąc/pisząc o mamonie, nie sposób nie wspomnieć utworu „Republiki”:

Swoją drogą czasami dziw bierze, jak świetnie mają się w społecznej świadomości stare, pogańskie przesądy, w niczym wierze nie szkodzące – w odróżnieniu od muzyki hewimetalowej i pięcioramiennych, a więc masońskich gwiazdek na Cudownym Medaliku. Strach się bać.

[zdjęcia z sieci]