Mogą dziwić słowa Ewangelii: „błogosławieni ubodzy”.
Diogenes – ten co w biały dzień ze świecą szukał człowieka – gardził własnością. Mieszkał w przewróconej na bok starej beczce. Nawet miskę wyrzucił, spotkawszy raz chłopca, który gasił pragnienie czerpiąc wodę w złożone dłonie. Tym bardziej zdziwili się uczniowie mędrca, spotkawszy go pewnego razu, jak przechadzał się po największym targowisku miasta.
– Co ty tutaj robisz, mistrzu?
– Chodzę i oglądam, ile na tym świecie jest rzeczy, których w zupełności nie potrzebuję…
Mogą dziwić słowa Ewangelii: „błogosławieni ubodzy!”. Kogo mają na względzie? Tych, co ledwie wiążą koniec z końcem? Głodnych i obdartych?
O ubóstwie w sensie biblijnym nie decyduje stan posiadania, ale poziom pragnień. Ubogim nie jest ktoś, kto ma niewiele. Ubogim jest ten, kto nie tworzy sobie nowych potrzeb.