Wyjątkowy portret Matki Boskiej, na którym króliki pałaszują kapustę. Nie bez powodu…
Cudnie scenę Narodzenia Maryi odmalował na początku XVI wieku Vittore Carpaccio. Rzecz dzieje się nie w grocie, ale wewnątrz domu w wystroju typowym dla ówczesnej Wenecji. Anna – świeżo po porodzie – leży oparta na łokciu, w wysoko usytuowanym łożu z baldachimem. Jedna ze służących zbliża się, by nakarmić ją pożywnym bulionem. Następna służąca siedzi na nakrytym kobiercem parapecie i składa pieluszki. Najstarsza ze służących przysiadła na zydelku dokładnie w środku kompozycji. Trzyma świeżo wykąpaną Maryję i czeka, aż następne służąca, stojąca w pomieszczeniu w głębi, przyniesie do owinięcia Noworodka płótno, natenczas ogrzewane przy płomieniu kominka. Zupełnie w głębi ostatnia już służąca sprawia jakiegoś zwierzaka na kolejną porcję rosołu. Przed progiem dwa króliczki zajadają się liściem kapusty. Króliki są symbolem płodnej miłości, a kapusta – zaborczej rośliny, która odbiera przestrzeń do życia innym: tak miłość i dobro zwycięża zło. Tej scenie przygląda się Joachim. Oboje z Anną, przemilczani w Ewangelii, dochodzą do naszej świadomości dzięki apokryfowi „Protoewangelii Jakuba”. Biblijne odniesienia ukryte są w literach. Oto przy wezgłowiu Anny odsłania się tablica z hebrajskim napisem „Święty, Święty, Święty, Pan Zastępów (Iz 6,3) Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie” (Ps 118,26). Odsłania, bo oto tajemnicze słowa ubierają się w ludzką postać tej, z której Syn Boga weźmie ciało. I jeszcze litery na futrynie drzwi „ISU” – zniekształcony zapis imienia Jezus, tak jak celowo z błędem zapisywano nieraz Tetragram JHWW, by ktoś nie ośmielił się próbować go wypowiedzieć swym głosem. Oto historia zbawienia nabiera tempa, otwierają się drzwi – brama (Maryja), którą Jezus zstąpi z nieba i sam stanie się Bramą Owiec.
Już w piątym wieku pielgrzymi przybywający do Jerozolimy odwiedzali kościół uzdrowienia paralityka i świętej Anny – bowiem dom rodzinny Maryi lokalizowano zaraz obok sadzawki, przy której Jezus dokonał pamiętnego uzdrowienia (J 5). Dużo później kolejną świątynię zbudowali tutaj krzyżowcy. Wkrótce przeszedł on w ręce arabskie. Wyznawcy Proroka zaadoptowali budynek na szkołę suficką. W południowej części kościoła była grota, w której – według tradycji – Anna miała urodzić Maryję. Arabowie nie pozwalali pielgrzymom chrześcijańskim przechodzić przez teren szkoły, ale zgadzali się, żeby pątnicy spuszczali się do groty po linie, zamocowanej w okienku powyżej groty.
Po Wojnie Krymskiej Turcja, natenczas władająca Ziemią Świętą, przekazała ten teren Francji. Francuzi powierzyli go opiece Ojców Białych – misjonarzy afrykańskich. Kościół jest niezwykle prosty. Surowość wnętrza rekompensuje wyjątkowa akustyka. Tradycją stało się, że grupy pielgrzymów odwiedzających to miejsce śpiewają tutaj swoje ulubione pieśni.
Obok kościoła św. Anny znajdują się resztki Sadzawki Owczej (po hebrajsku Betesda). Być może tutaj „płukano” z kurzu baranki przywodzone na ofiarę do Świątyni. Handlem nimi miał się trudnić tata Matki Boskiej – św. Joachim. Hebrajska nazwa – Betesda – pochodzi od „bet hesed”, co znaczy „dom miłosierdzia”. Aż się chce zaśpiewać 8 września Matce Boskiej na urodziny: „witaj Królowo, Matko Miłosierdzia!”, co w tym przypadku brzmi zdecydowanie lepiej, niż nasze tradycyjne „sto lat!”.