Ludowy przesąd utrzymuje, że jeśli niewiasta przy nadziei zapatrzy się w kogoś, kto wywarł na niej wrażenie, dziecko upodobni się do niego.
W gruncie rzeczy dokładnie w tym zasadza się sens adoracji – czyli zapatrzenia się w Hostię, w której – dla wierzących katolików – sakramentalnie obecny jest Chrystus: zapatrzyć się, by się do Niego stać podobnym, by Go naśladować.
Adoracja zaczęła się do tego, że w XI wieku podczas mszy nie tylko wypowiadano słowa konsekracji, ale jeszcze na krótką chwilę unoszono ją, by wierni sobie popatrzyli. Wcześniej nie było takieto zwyczaju. Msze odprawiano przy zamkniętych drzwiach kościoła, żeby kto nieodpowiedni i niepowołany nie popatrzył sobie na Jezusa. A gdy się ktoś spóźnił, prosił kapłana: pokaż na Pana jeszcze raz. A potem w ogóle poza mszą ludzie przychodzili i chcieli zapatrzyć się w Jezusa. Więc żeby ksiądz nie musiał stać i trzymać Hostii, wymyślił naczynie podobne do relikwiarza i nazwał je „ostensoriuim” (od „ostendere” – okazywać). Z czasem ów szklany walec w oprawie zaczęto zdobić, przekształcając go stopniowo w monstrancję (od „monstrare”- pokazywać; stąd mamy „demonstrację”, która jest okazywaniem najczęściej niezadowolenia). Monstrancja podobna była do kielicha, tyle że na stopie z trzonem zamiast czasy umieszczano promienistą „glorię” albo miniaturę fasady kościoła. Potem pojawiły się inne pomysły, a monstrancje zaczęły przybierać kształt nawet samego Jezusa albo Matki Boskiej.W środku, w szklanej oprawie, montowano uchwyt w kształcie półksiężyca do podtrzymywania Hostii. Nazywano go „lunullą” (od łacińskiej „Luny”) albo Melchizedekiem (od kapłana, który powitał wracającego z wojny Abrahama chlebem i winem – Rdz 14,18nn).
Monstrancji używa się do wystawienia – ukazania Hostii w kościele lub kaplicy – albo do procesji (takiej jak na Boże Ciało, w odpust czy przy innych okazjach).
Nie wiem, czy jest gdzieś najmniejsza monstrancja. Największą mają w Toledo. Jest mierzącą 2,5 metra repliką gotyckiej wieży. Składa się na nią 5600 elementów połączonych 12,5 tysiącem śrub, w tym 250 figur srebrnych, złotych i emaliowanych. Do jej wykonania zużyto 20 kilogramów pierwszego złota, jakie Kolumb przywiózł do Hiszpanii z Ameryki, ponadto ze 183 kilogramów srebra i stu szlachetnych kamieni. Monstrancję uczynił niemiecki złotnik Heinrich von Harff mniej więcej w tym samym czasie, gdy Hans Behem odlewał w Krakowie Dzwon Zygmunt. Monstrancję zamówił kardynał Cisnerosa. Złośliwi mówią, że chodziło o zakład: czyja monstrancja większa. W każdym razie monstrancja niejakiej Izabeli Katolickiej, z którą Cisnerosa stanął w szranki, zajęła drugie miejsce…
Adoracja jest – jak się wydaje – najprostszą formą modlitwy. Nie trzeba nic mówić. Samo słowo „adoracja” pochodzi od łacińskiego „ad os”, oznaczającego położenie dłoni na ustach (tak jak wówczas, gdy chce się posłać buziaka). A więc wystarczy się zapatrzyć. Tyle, że w czasach, gdy niemal wszyscy czujemy tak ogromną potrzebę szumu i konieczność wypowiedzenia się, zabrania głosu, zgłoszenia uwag i komentarzy, adoracja czyli modlitwa z dłonią na ustach staje się sztuką nie lada.