Słowo, które zmieniało znaczenie.
„Hosanna” wołali najpierw Żydzi podczas Święta Namiotów (u nas nazywano je Kuczki). W ostatnim dniu kapłani siedem razy obchodzili oltarz dookoła i powtarzali melodyjnie „Hosanna, Hosanna!”, co oznaczało „Ach, pomóż nam!”. Kuczki obchodzono jesienią, w oczekiwaniu na wilgotną porę zimową, która miała zainicjować nowy cykl wegetacyjny. Bukietami podobnymi do naszych palm uderzano o ziemię, a rzewliwe „Hosanna” było po prostu błaganiem o deszcz, który warunkował kolejne obfite plony.
Z czasem przepełnione trwogą i niepewnością jutra święto Namiotów zaczęło się uśmiechać. Kuczkowe odlitwy nabrały bardziej radosnego charakteru. „Hosanna” stała się okrzykiem pokroju naszego „niech żyje!” albo rzymskiego „vivat! crescat! floreat!” (niech żyje, niech wzrasta, niech kwitnie). Pod koniec czasów Starego Przymierza kojarzono okrzyk „Hosanna” z Mesjaszem. Zapewne z tego powodu wchodzący z Jezusem do Jerozolimy w Niedzielę Palmową wykrzykiwali tak właśnie na Jego cześć.