Kiedy Najwyższy stwarzał kwiaty, każdego z nich pytał, jak chce wyglądać.
Konwalia zażyczyła sobie być podobną do dzwonka. Róża chciała być, jak piękna dziewczyna. Naparstnica zażądała kwiatów, jak koniuszki palców. Wyżlin uparł się na groźny wgląd lwiej paszczy. A niezapominajka zadowoliła się kształtem mysich uszu. Tylko mniszek nie umiał się zdecydować. Poprosił więc Najwyższego o dzień do namysłu. I zaczął się namyślać. W dzień przyszło mu do głowy, że chce być podobny do Słońca. W nocy zachwycił się Księżycem, a nad ranem rozsypanymi po niebie gwiazdami.
– Podjąłeś jakąś decyzję? – zniecierpliwił się Najwyższy.
– Ja to bym chciał wyglądać trochę jak Słońce, co nieco jak Księżyc i odrobinę niczym gwiazdy – westchnął cicho mniszek.
– Mówisz i masz – uśmiechnął się Najwyższy. I stało się tak: mniszek najpierw błyszczy złotem, niczym Słońce. Za jakiś czas srebrzy się niczym Księżyc. A wreszcie wiatr rozsiewa jego siwe okruchy, podobnie jak gwiazdy na niebie.
[Widoczki mnisze i niebiański zdjąłem przy na mikrej łączce nieopodal kościoła św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach]