Człowiek, któremu wydaje się, że jest zbyt wielkim, by zajmować się małymi rzeczami, najczęściej jest za mały, by nadawać się do spraw wielkich.
Ledwiem usiadł na chwilę u kolegi, żeby się kawą poczęstować, a oblazły mnie sierściuchy natychmiast. Pierwszy – maluch jeszcze – wdrapał się na kolana, położył się na plecach, łapska rozcapierzył, bebech kudłaty wypiął:
– Człowiek, miziaj.- Radek mu dałem na imię – objaśnił mnie kolega. – Bo zaraz po spotkaniu RADY parafialnej go znalazłem, jak się błąkał przy kościele. Chyba z auta go ktoś wyrzucił tutaj.
Drugi, stary wyjadacz z syjamskim rodowodem, wyrósł jak spod ziemi, zaczął się prężyć, ocierać i przymilać zazdrośnie.
Potem, gdym wychodził, już na polu trzecia z kompletu – kotka – mnie omiauczała. Więc i ją trzeba było podrapać za uchem, wszak damy w futrze lekceważyć nie wypada.Koci wieczór się zrobił.
– Co ja tutaj piszę o takich rzeczach nieistotnych, małych – ktoś powie.
– Człowiek, któremu wydaje się, że jest zbyt wielkim, by zajmować się małymi rzeczami, najczęściej jest za mały, by nadawać się do spraw wielkich.