Kaplica św. Wendelina w dolinie, nad strumykiem u stóp pagórka.

WĘDROWNICZEK

Tak można przetłumaczyć imię świętego Wendelina – raczej słabo znanego w Polsce, ale nie na Śląsku Cieszyńskim.

Wendelin urodził się na Wyspach – w Irlandii lub Szkocji – w książęcej rodzinie. W ramach edukacji posiadł dwie ryzykowne umiejętności: władania mieczem i czytania. Pierwsza, obejmująca białą broń, mogła być niebezpieczna dla innych. Więc Wendelin wkrótce ją zarzucił, podobnie jak władzę, która przysługiwała mu z urodzenia. Umiejętność czytania okazała się brzemienną w skutkach dla niego samego. Oto bowiem zaspokoiwszy pragnienie duszy lekturą Pisma świętego oraz innych pobożnych tekstów, zrzucił koronę i miecz, a ująwszy kij podróżny ruszył ku Rzymowi, po drodze przez dzisiejszą Francję nawiedzając wszystkie dostępne miejsca święte. U celu swej wędrówki nawiedził groby Apostołów i przyjął błogosławieństwo z rąk Ojca świętego.

Zaspokoiwszy tutaj głód wiary, wyruszył na północ i osiadł w okolicach Westrich (Westerreich), nieopodal najstarszego miasta niemieckiego i stolicy biskupiej w Trewirze, tam gdzie dziś przebiega granica niemiecko-francuska. Dokładnie – tuż za wsią Baso, między strumieniem i niewielkim pagórkiem sklecił szałas z gałęzi, w którym urządził sobie posłanie z liści. I tak zaczął wieść pustelniczy żywot.

Obok kaplicy grota ze św. Wendelinem.

Dalej legenda opowiada, iż pewnego dnia wyruszył do wioski, by użebrać nieco chleba. Gdy sołtys wsi Baso dostrzegł w gromadzie żebraków – bo Wendelin nie stał sam jeden, orzekł, iż to rzecz niepodobna, aby młody, zdrowy mężczyzna, miast imać się jakiej roboty, wyciągał rękę po żebraczy chleb. I najął Wendelina, by pasł sołtysie świnie, podczas gdy on pojedzie załatwiać sprawy w mieście. Zwierzaki tak polubiły Wendelina, że wkrótce do świń dołączyły także owce. I gdy sołtys Baso wrócił z miasta, zastał sytuację taką: w środeczku stoi Wendelin, dookoła Wendelina pasą się świnie, dookoła świń pasą się owce.
– Chłopie, zwierzęta cię uwielbiają – uśmiechnął się sołtys. – Zatrudniam cię na etacie: będziesz u mnie pasterzem.

Wnętrze Wendelinowej kaplicy w Rudzicy.

Wodził odtąd Wendelin stada na pastwiska zielone i do przeczystych poideł. Aż zdarzyło się, że sołtys natknął się na Wendelina kawał drogi od wsi. Zdenerwował się i nakrzyczał na pasterze: tak daleko od domu żeś je zaprowadził? Nim wrócą padną ze zmęczenia! Wendelin uśmiechnął się tylko. Sołtys rozeźlony wskoczył na grzbiet rumaka i ukłuł jego boki ostrogami. Pogalopował do Boso. Wpada do wioski, a ty na środku zagrody… Wendelin sobie spokojnie ze stadem całym stoi i tłuste owce po kolei do zagrody na noc prowadzi.
– Być to nie może, żeś ty ze stadem pierwej do wsi przybył, niż ja na galopującym rumaku! – zdziwił się sołtys Boso. I poznawszy, że na Wendelinie ręka Pańska spoczywa, dał mu w nagrodę cały wór pieniędzy. Ale Wendelin wziął tylko tyle, ile mu się za robotę należało i spokojnie wrócił do swojej pustelni.

Wendelin – pasterz, wędrowiec, pustelnik, patron ludu wiejskiego.

Niebawem pojawiali się uczniowie i naśladowcy, którzy od Wendelina wiary i pustelnictwa się uczyli. A gdy wokół wybuchła zaraza, Wendelin przez dwanaście dni i nocy modlił się i pościł o jej ustanie. I podczas gdy wokół ludzi padali jak muchy, mieszkańcy wsi Boso szczęśliwie ocaleli, co Wendelinowi ogromnej sławy przysporzyło.

Niedługo potem biskup Trewiru umyślił sobie założyć klasztor w miasteczku Tholey, dokąd sołtys Boso jeździł sprawy załatwiać. On to, usłyszawszy o Wendelinie, który teraz całymi dniami okolicznym mieszkańcom Dobrą Nowinę głosił, poprosił go, by został opatem klasztoru. Wendelin zrazu odmówił. Aż sołtys musiał interweniować: radziłeś sobie jako pasterz świń i owiec, teraz musi być pasterzem ludzi – przekonywał. I Wendelin dał się namówić. Ruszył do klasztoru w Tholey, gdzie przez dwie dekady był opatem. A gdy umarł mnisi urządzili mu grób w posadzce, na samym środku kościoła. Pochowali Wendelina uroczyście, z księgą Ewangelii – by jak za życia, tak i po śmierci się z nią nie rozstawał. Nazajutrz po pogrzebie okazało się, że ciało Wendelina miast w podziemiach, na płycie grobowej spoczywa. Co odczytali jako znak niebios, które chcą, by świątobliwy książę w innym miejscu na Sąd Boży oczekiwał. Złożono więc ciało na wózek zaprzężony w muła, a ten – przez nikogo nie prowadzony – doczłapał do dawnej pustelni Wendelinowej nad strumykiem, u stóp pagórka za wsią Boso. Tutaj więc Wendelinowi grób uczyniono, później kapliczkę na nim stawiając. Następnie wieść o tym miejscu tak się szeroko rozniosła, że wokół wyrosła wioska Sankt Wendeln.

U wejścia do kaplicy Wendelina św. Franciszek ze stygmatami i św. Antoni z Dzieciątkiem.

Przedstawia się zatem Wendelina w szatach mnicha, wędrowca albo pasterza, z laską i księgą Ewangelii w ręku oraz koroną i mieczem pod stopami. Uchodzi za patrona ludności wiejskiej i pasterzy. A czczony jest przede wszystkim w krajach niemieckojęzycznych: Niemczech, Szwajcarii i Austrii oraz na terenach ze śladami ich wpływów. Nam najbliżej do świętego Wendelina w Rudzicy na Śląsku Cieszyńskim. Gdy jedzie się stąd w stronę Chybia i Strumienia trzeba kawałeczek za rondem skręcić w prawo, a zaraz potem odbić w wąską dróżkę w stronę zagajnika, flankującego Dolinę Świętego Wendelina z kapliczką ukrytą wśród drzew, na zboczu małego pagórka, nad samym potokiem – dokładnie tak, jakby to koło Boso, a nie na obrzeżach Rudzicy było. W kaplicy odprawia się msze dwa razy w roku – w 25 kwietnia i 3 listopada. A kalendarzu kościelnym Wendelin ma swoje wspomnienie 22 października – w tym sam dniu, co święty Jan Paweł II.

Leśna droga do kaplicy Wendelina.

Warto dodać jeszcze, że nie ma żadnych dokumentów historycznych, potwierdzających istnienie i historię świętego Wendelina. Pierwsze o nim legendy powstały dopiero 800 lat po jego śmierci. A zebrał je niemiecki Skarga – ksiądz Francis Weninger w swoich „Żywotach świętych” w latach 70. XIX wieku.

Kaplica św. Wendelina w dolinie, nad strumykiem u stóp pagórka.