Kim nie była Maria Magdalena?
Imieninowo prezentuję malunek Bernardino Luiniego „Maria Magdalena” (1524). Artysta przyłapał Madzię, gdy jeszcze przed świtem z aptekarskiego słoja wybiera szpatułką do mniejszego naczyńka, z którym pobiegnie do grobu, wonne gęste jak miód mazidło do namaszczenia ciała Jezusa.
1. Nie była Magdaleną (przepraszam wszystkie dzisiejsze Solenizantki) ale Marią – tak brzmiało jej imię. Magdalena oznacza to samo, co Krakowianka albo Warszawianka (specjalnie piszę dużą literą, gdyby ktoś chciał z tych określeń imiona uczynić). Pochodziła z zacnego miasta – Magdala leżała nad Morzem Galilejskim 6 kilometrów od Kafarnaum. W czasach biblijnych liczyła 4000 mieszkańców, posiadała 250 łodzi rybackich. Złowione ryby suszono i solono, żeby je móc przechować i sprzedać dalej. Stąd nazwa: Żydzi mówili Magdal Nunaja („wieża ryb”), a Grecy wołali Tarichea („miasto solonych ryb”). Jezus po zmartwychwstaniu nie mówi do niej „Magdaleno” ale „Mario” – czemu płaczesz, kogo szukasz? (J 20,15).
2. Nie była kobietą z marginesu czy półświatka. Była kobietą majętną. Ze swego mienia wspierała działalność Jezusa i apostołów (Łk 8,2). Dlaczego więc przypisuje się jej najgorsze w dziedzinie obyczajów? Stoi za tym papież Grzegorz Wielki. On to był Marię Magdalenę utożsamił zarówno z siostrą Marty i Łazarza z Betanii jak i z kobietą lekkich obyczajów, która tuż przed Wielkim Tygodniem obmyła stopy Jezusa łzami, wytarła włosami i namaściła olejkiem. Utarło się przekonanie, że skoro Jezus wyrzucił z Marii Magdaleny siedem złych duchów (Łk 8,2), to ona ladacznica była, tfu. To nadinterpretacja biblijna. Wspomniany tutaj egzorcyzm mógł dotyczyć nie tyle nieobyczajnego prowadzenia się, co raczej jakiejś ciężkiej choroby (np. epilepsji), którą w czasach biblijnych łączono ze złym duchem. Nie ma w Ewangelii żadnych dowodów na to, że Magdalena była nawróconą ladacznicą, chociaż jako taką przedstawia ją literatura i sztuka.
3. Nie głosi Magdaleny jako pokutującej ladacznicy Prawosławie. Chrześcijaństwo Wschodu mówi o niej „Myrafora” – „Niosąca Wonności” na pamiątkę tego, że w Wielkanoc rano pospieszyła do grobu ze słoikiem pachnącej oliwy, żeby namaścić ciało Jezusa. W Wielki Piątek Józef z Arymatei i Nikodem tylko obłożyli je suszem – mieszanką mirry i aloesu. No ale czego spodziewać się po chłopach, gdy się za kobiece zajęcia wezmą. Zachodnie malunki pokazują Magdalenę z czaszką „memento mori”, na pustkowiu, zalaną łzami pokuty. A wschodnie ikony piszą Magdalenę z garnkiem pachnideł.
4. Nie była Maria Magdalena mocna w rebusach i zgadywankach. Jezusa Zmartwychwstałego wzięła zrazu za ogrodnika. Ale to tylko, jeśli Ewangelii przypisać wymiar reportażowy. W sensie mistycznym to, że wzięła Jezusa za ogrodnika oznacza, iż miała go za człowieka. Ogrodnik – to faktycznie najstarszy zawód świata, a nie to, co wszyscy mówią i kojarzą z Marią Magdaleną. Adama – pierwszego człowieka – umieścił Najwyższy w ogrodzie „aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2,15). I jako człowiek Jezus powinien nie żyć, leżeć sobie w grobie i czekać grzecznie, aż go Madzia namaści. A on tymczasem jest nowym Adamem, już nie ogrodnikiem ale zbawicielem. Amen.
5. Nie była Maria Magdalena zbyt powściągliwa. Tylko poznała Jezusa, zaraz – dalejże – dotknąć, sprawdzić, przekonać się. Wyciąga rękę, tak jak Ewa niegdyś po zakazany owoc. A Jezus jej mówi: „nie zatrzymuj mnie” – w swojej pamięci jako tylko człowieka, jako umarłego na krzyżu. Ona chciała zatrzymać jego statyczny obraz jako umarłego, który ani drgnie, a on staje, chodzi, mówi. Śmierć była tylko stopklatką. Mario, naciśnij „play”, życie zmienia się, ale się nie kończy. „Nie zatrzymuj” albo „nie dotykaj” – tak tłumaczy te słowa Wulgata – „noli me tangere”. „Impatiens noli-tangere” nazywa się po łacinie nasz ogrodowy niecierpek pospolity – ten, co kiedy się go dotknie dojrzałego, pęka ze złości i rozsypuje wokół swoje nasiona. Na pamiątkę Marii Magdaleny.
6. Nie była przynajmniej z punktu widzenia prawa – najlepszym materiałem na świadka. Ówczesny sąd w ogóle nie przyjąłby jej zeznań. Świadkami mogli być tylko dorośli mężczyźni. A tymczasem właśnie Marię Magdaleną Jezus posyła do apostołów z wieścią o zmartwychwstaniu. Czyni ją apostołką apostołów. Kiedy się chce wmówić ludziom kłamstwo, używa się największych autorytetów: profesorów i gwiazdy. Im coś bardziej jest prawdziwe, tym słabiej umocowany w prawie świadek wystarczy.
7. Nie była szarą myszką ani tchórzem. Starożytna legenda mówi, iż Maria Magdalena ogarnąwszy apostołów, ruszyła z Dobrą Nowiną dalej, aż stanęła w Rzymie przed samym cesarzem Tyberiuszem. Zabawnie to wyglądało, bo w ręku trzymała śniadanie – ugotowane jajko.
– Chrystus zmartwychwstał! – oznajmiła cesarzowi.
– Zmartwychwstał? Prędzej mi wmówisz, że jajko w twoim ręku jest czerwone, niż że On zmartwychwstał…
…i w tej chwili jajko pokraśniało i ukłuło oczy cesarza swoją czerwienią. Na pamiątkę tej legendy barwimy jajka wielkanocne (pisanki, kraszanki). Na Wschodzie zawsze na czerwono. Bo ten kolor – także na chorągwi, którą trzyma Zmartwychwstały – to znak życia (jak krew) i zwycięstwa.
8. Nie była tą, która zasypia gruszki w popiele, której się nie chce, której wszystko jedno. Nawet Piotr, taki ważny, po Wielkim Piątku pomyślał, że wszystko skończone, było minęło, trzeba wracać i iść łowić ryby. A Marii Magdalenie coś nie dawało spokoju. Spać nie mogła. Skoro świt, jeszcze przed wschodem słońca poleciała do Tego Grobu. Gdyby się jej nie chciało, gdyby było wszystko jedno, to byśmy pewnie do dzisiaj za Pana Jezusa na wypominki i msze dawali, nie przypuszczając, że grób pusty. Albo zapomnielibyśmy o wszystkim. Tak sobie myślę: ile kłopotów Jezusowi mężczyźni przysporzyli: Judasz zdradził, Piotr się zaparł, Jakub i Jan się wykłócali… Tylko na kobietach Jezus się nie zawiódł. A Maria Magdalena jest tego najświetniejszym przykładem.
Wszystkim Solenizantkom Magdalenom – serdeczności. Ale macie Panie fajną patronkę…