Rózga

Jedna ze składowych zawartości Mikołajowego worka z prezentami, używana w charakterze broni psychologicznej, dyscyplinującej niegrzeczne dzieci.

Czy komuś z was Mikołaj przyniósł w prezencie tylko i wyłącznie rózgę? Jeśli tak, to znaczy, że mieliście do czynienia z patologiczną podróbką świętego z Miry, a nie z prawdziwym Mikołajem. U nas w Małopolsce święty Mikołaj przynosił rózgi wszystkim dzieciom, jako nieodłączny suplement wszelkich prezentów – i tych skromnych i tych wypasionych. Dyndała taka chaberdź uczepiona paczki z prezentem jak jemioła topoli. Ale nigdy nie występowała solo. Pełniła rolę przypisu do zasadniczej treści podarku, suplementu który niósł jasny sygnał: nikt w pełni nie zasługuje na nagrodę, tak samo jak nikt w zupełności nie zasłużył sobie na karę. Każdy ma po prostu lepsze i gorsze chwile. To wszystko.

Ładnie tę prawdę o człowieku przekazuje tradycja biblijna. Gdy w Księdze Rodzaju jest mowa o stworzeniu człowieka, w oryginale hebrajskim pojawia się słowo „wajjicer”, wyjątkowo pisane z dwoma „jj” w środku, choć normalnie jedno „j” wystarcza. A to dlatego, że człowiek ma dwie natury, dwie skłonności – po hebrajski „jacer”. Jacer hatow – to skłonność do dobrego. Jacer hara – to ciągoty w stronę zła. Ładnie tę prawdę ośpiewuje Andrzej Sikorowski, przyczajony jak zwykle „Pod Budą” w piosence „Moja druga strona”:

Wybacz ale taki jestem już
Po jednej stronie ponoć dusza człowiek
Z drugiej strony mam w kieszeni nóż
I burzę w głowie…

Tak więc, jeżeli komuś z was Mikołaj – raczej nieświęty – chciałby wcisnąć rózgę samą, zabłyśnijcie biblijny albo Podbudzim tekstem. A gdyby i to nie przemówiło, spytajcie Mikołaja, co zrobił Ariuszowi podczas pamiętnego soboru w Nicei w 325 roku – jak go znokautował a potem nawet w więzieniu musiał swoje odsiedzieć? I czy zawsze taki grzeczny był i tylko same dobre rzeczy robił?

Bo grzecznym albo niegrzecznym nikt nie jest, a jedynie – bywa…

Już całkiem na marginesie: w słowo „rózga” pochodzi od różdżki. Różdżka, to niewielka gałązka. Ewangelijną „latorośl” można określić mianem „różdżki”. Prorok Izajasz mówi: „wyrośnie różdżka z pnia Jessego” (Iz 11,1). Zdarza się, że gdy zetną drzewo, z pniaka jaki został po nim wyrastają cieniutkie gałązki – zalążki nowej rośliny. To są właśnie różdżki. A rózga, to taka solidna, nieco większa różdżka. Takimi cienkimi gałązkami kiedyś wychowawcy lali dzieci, zwłaszcza w przypadku niezdyscyplinowania, lenistwa i nieuctwa. Gdy Marcina Lutra kiedyś spytano, co Pan Bóg robił, zanim stworzył świat, Reformator odpowiedział, że zbierał rózgi, żeby wychłostać tych, którzy zadają głupie pytania – takie jak to. W każdym razie „rózga” jakoś tak głupio się kojarzy. Głupio i niedobrze. Fuj.

[grafika: święty Mikołaj wali z liścia Ariusza – na soborze w NIcei w 325 roku]