Najpierw wskazała miejsce narodzenia Chrystusa. Niespełna 2000 lat później stała się przyczyną śmierci pół miliona żołnierzy. Tak, to Gwiazda Betlejemska.
Kiedy stanie się plecami do Gwiazdy, widać całą grotę Narodzenia. Ma kształt niemal regularnego prostokąta (12×3,5 m). Tę paskudną. ognioodporną „wykładzinę” na ścianach sprawił francuski prezydent Mac-Mahon (1874).
Na Wschodzie Mędrcy ujrzeli ją na Wschodzie. Przywiodła ich do Betlejem. Tutaj, dokończywszy swojej misji, miała już nie wracać na nieboskłon, ale znalazła miejsce spoczynku w studni. Dlatego, żeby ją zobaczyć, nie ma co zadzierać głowy, ale trzeba się pochylić. Znajduje się bowiem na posadzce kaplicy Narodzenia Pańskiego, wskazując miejsce, w którym Maryja powiła Jezusa. Ołtarzem z Gwiazdą opiekują się prawosławni. Nie ma możliwości odprawienia tutaj Mszy świętej. Można to zrobić o dwa kroki dalej, przy miniaturowym ołtarzyku Żłóbka, który należy do katolickich franciszkanów.
Plac przed wejściem do Bazyliką Narodzenia. W głębi po prawej wieża minaretu, nocą zawsze podświetlona na zielono.
Wojna Wokół gwiazdy jest łaciński napis, głoszący, że „Tutaj narodził się Chrystus z Dziewicy Maryi”. Bo kiedyś tym miejscem władali łacinnicy. Potem ołtarzy zagarnęli prawosławni. Wydłubali gwiazdę. Na co łacinnicy podnieśli rwetes. Sprawa oparła się o Rosję, która broniła prawosławnych, o Turcję, która natenczas władała tymi terenami oraz pół Europy Zachodniej z Imperium Brytyjskim na czele. W efekcie sprawa Gwiazdy zagniła już istniejące napięcia. I w 1853 roku wybuchła wojna krymska – największy w Europie konflikt zbrojny od czasów napoleońskich. Efekt? Pół miliona zabitych w ciągu 30 miesięcy walk, w których po raz pierwszy okazało się, że w wojnie liczą się nie tylko liczebność armii, ale także technika i jakość uzbrojenia.
Do wnętrza groty Narodzenia nie sięga światło dzienne. Rozświetla ją blask 53 (liczba tygodni w roku) lamp oliwnych, nie licząc żarówek. Nad ołtarzem Narodzenia (tym z gwiazdą) ikona Bożego Narodzenia.
Liczby Gwiazda ma 14 ramion. Tyle samo, ile w Księdze Rodowodu Jezusa Chrystusa, u samego początku Ewangelii św. Mateusza, jest pokoleń od Abrahama do Dawida, od Dawida do przesiedlenia babilońskiego i od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa. To także wartość liczbowa zapisu imienia „Dawid”. Ten największy król w historii Narodu Wybranego urodził się w Betlejem. Jego imię zapisywano – jak wszystko wówczas – samymi spółgłoskami: DWD. W alfabecie hebrajskim litery mają wartość liczbową: D=4, W=6. Kiedy to zsumujemy (4+6+4) otrzymamy 14. To drugi powód, dla którego Gwiazda ma tyle ramion. A skoro jesteśmy przy liczbach, warto wspomnieć jeszcze, że w grocie Narodzenia Pańskiego (ok. 3,5×12 metrów) świecą 53 (liczba tygodni w roku) lampy oliwne. 19 z nich oporządzają katolicy, resztę – prawosławni.
Zapraszam na fotoreportaż z Betlejem. Wybrałem i opisałem kilka zdjęć z moich tam pobytów, zdjętych naprędce, bo zawsze z grupą pielgrzymów.
Trudno znaleźć wejście do Bazyliki Narodzenia. To niewielki otwór o wysokości 120 cm (trzeba się nastękać i naschylać wchodząc), w głębi, na lewo od czarnego busa, tam gdzie stoją ci dwaj panowie.Podziemia Groty Mlecznej, w której Matka Boska miała karmić Jezusa piersią. Kropla jej mleka upadła na skały, barwiąc je śnieżnobiało. W miejscu tego koryta z badylami zazwyczaj leży figura Dzieciątka Jezus. Wokół płaskorzeźby ze scenami z życia Maryi (od lewej): Jej zaślubiny z Józefem, Zwiastowanie, Narodzenie, pokłon Mędrców ze Wschodu, Karmienie. W pobliżu jest też kościół św. Józefa. To prawdopodobnie tutaj zatrzymała się Święta Rodzina po urodzeniu Jezusa. I tutaj także przybyli Mędrcy. Grota Narodzenia jest ok. 300 metrów stąd. Matka Boska Karmiąca. Obraz z Groty Mlecznej. Przychodzą tutaj modlić się o szczęśliwe macierzyństwo nie tylko chrześcijanki, ale także kobiety muzułmańskie. W jednej z grot rzeźba Świętej Rodziny, która stąd właśnie wyruszyła w swoją tułaczą drogę do Egiptu, w ramach ucieczki przed siepaczami Heroda. W grudniowy poranek w Betlejem pada deszcz. Samochody mają nieraz problem z podjazdem na miejscami bardzo stromych ulicach. Jest tutaj ubogo. To strefa za murem. Ale niektóre sklepy i kawiarnie, z myślą o pielgrzymach, zgrabnie nazwane. „Gwiazdy i dolary” jako wersja kawowego potentata Starbucksa (nie smakuje mi ta kawa; lepiej kiedy Amerykanie robią steki i hamburgery; Włochom, Turkom i Lwowiakom zostawiając parzenie kawy). Widok na Betlejem z piętrowego parkingu w pobliżu Bazyliki Narodzenia. Wschód Słońca nad Betlejem wygląda trochę tak, jak tło szopki w polskim kościele. Tutaj wszystko czynne jest tak długo, jak długo są klienci. Każdy parkuje, jak i gdzie chce, byle nie przeszkadzać innym. Znaki drogowe pojawiają się tylko wtedy, kiedy naprawdę muszą. Jest ich, tak na oko, z pięćset razy mniej, niż w Polsce. „Drzewo życia” nazywa się sklep z pamiątkami. Tutaj wszędzie są warsztaty, wykonujące figury z drewna oliwnego. Betlejemski Orlen. Ta stacja nie jest niszowa. Znajduje się przy jednej z głównych ulic Betlejem, wiodącej niemal wprost do Bazyliki Narodzenia. Tutaj nie tylko Banksy smaruje graffiti. Miejscowi też szaleją z farbą. Widok z ulicy powyżej na ulicę poniżej, czyli Betlejem bajnajt. W Betlejem mówi się i pisze po arabski. Dopiero będąc na miejscu okazuje się, że jest strasznie podobny do polskiego. Roni, właściciel sklepu z dewocjonaliami, stargetował się przede wszystkim na pielgrzymów vel klientów z Polski. Przywiesił „Biedronkę” (kiedy spytałem go, dlaczego nie „Społem”, odpowiedział, że pewnie dlatego nie społem, że za dużo kawy pijam). Na drzwiami, na wszelki wypadek „pchać” (arabski naprawdę podobny jest do polskiego; swoją drogą w arabskim nie występuje głoska „p”, dlatego oni na nas „Bolanda” wołają). Na mnie jednak największe wrażenie zrobił plakat w lewej witrynie z napisami „Betlejem kocha Polskę” oraz „Wita Was W Betlejem Roni z Rodziną”. A to ze względu na uderzające podobieństwo Roniego i Rodziny do rodzimej pary prezydenckiej naszej. Nie tylko miejscowi piszą farbą po murach. Czasami pojawi się tu także Banksy i też im coś wyszprycuje. Jak tego gołąbka pokoju z kamizelce kuloodpornej. I jeszcze jedno spojrzenie na naszą Gwiazdę. Ta dziura w środku, to miejsce, w która – przyklęknąwszy – wkłada się całe ramię, żeby dotknąć skały, która była podłogą stajenki.