Przybieżeli…

…czyli o dziwnych słowach brzmiących w naszych ulubionych kolędach.

Czego to ja już w kościele albo w domach – chodząc po kolędzie – nie słyszałem? „Lulajże Jeżuniu!” „Zamknijże znużone płaczem owieczki!” „Maryja Panna Dzieciątko pastuje i Józef Stalin ono pielęgnuje!” „W grobie (albo w rowie) leży, któż pobieży kolędować małemu?” „Chała na wysokości, chała na wysokości, a pokój na ziemi!” Słyszałem nawet: „bo uboga była, trąbę (albo rondel) z głowy zdjęła” oraz „Śrut nocnej ciszy” a nawet „dzisiaj bentlejem wesoła nowina!”.

Słowa i melodie kolęd znamy bez zająknięcia. Kłopot pojawia się dopiero wówczas, gdy jakiś bezczelny bachor zapyta dziadka lub babcię, co to jest „rąbek” albo „pacholątko”. A więc stańmy na ubitej ziemi, by zmierzyć się z potworem wyrazów kłopotliwych, łatwych do przekręcenia z tego z powodu ich starości i braku współczesnego zrozumienia.

Przybieżeli do Betlejem”, „byśmy tam pobieżeli”, „w żłobie leży, któż pobieży”… Faktycznie dawny czasownik „bieżyć” dziś w polszczyźnie nie występuje, wyparty przez określenia „biec”, „przybyć” albo „zdążać” lub „zmierzać” ku czemuś. Ślady „bieżenia” pozostały jeszcze w słowach „bieżnik” i „bieżnia” oraz z rzadka używanej w żargonie biegaczy „przebieżce”.

Tobie z serca ochotnego, o Boże” – „ochotny” kojarzy się z „ochotnikiem” czyli kimś, kto dobrowolnie zgłasza się do czegoś, robi coś nieprzymuszony. Pierwotnie słowo to oznaczało coś lub kogoś szybkiego, żwawego. To także występującego w kolędach określenia „skwapliwie” – to znaczy żywo albo szybko. Mamy przecież słowo „ochotnicza” jako określenie straży pożarnej. W tym przypadku przymiotni ów znaczy dokładnie to samo, co w kolędzie – że mianowicie straż pożarna jest „szybka” i „żwawo” przyjeżdża by ugasić ogień.

Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła”. Może jakieś skojarzenia z figurą geometryczną? Ale przecież jest nią „romb”, a nie „rąb”. „Rąb”, to tryb rozkazujący od czasownika „rąbać”. Kolędowy „rąbek” nic wspólnego nie ma ani z geometrią, ani z zajęciem drwala. Rąbkiem nazywano kiedyś chustkę, niewielki kawałek lekkiego płótna czy materiału, który mógł być także chustką albo welonem. Stanowił też jakiś rodzaj osłony czy też zasłony. Stąd mówi się o uchyleniu „rąbka tajemnicy”.

W Betlejem, nie bardzo podłym mieście”. Cóż, słowo „podły” złe budzi skojarzenia. Tymczasem w dawnej polszczyźnie określano nim coś lub „niskiego”, „nisko urodzonego”, „pospolitego” albo też „biednego”. Betlejem nie bardzo podłe miasto oznacza, że choć nie wielkie, miało jednak swoją rangę. Zapewne autor ma na myśli fakt, iż urodził się tu wcześniej sam król Dawid, najwspanialszy władca i bohater Izraela.

Cóż masz niebo nad ziemiany?” pyta Franciszek Karpiński w kolędzie „Bóg się rodzi”. Owe „ziemiany”, to po prostu ludzie, dosłownie zaś „mieszkańcy ziemi.

Nie pamiętam już który ze słynnych profesorów na drzwiach swojej sali przypinezkował karteczkę z komunikatem, iż „Wykład, co miał być we wtorek, nie odbędzie się”. Któryś przemądrzałych studentów skreślił czerwonym długopisem słowo „co” i po prawił na „który”. Profesor jeszcze tego samego dnia dopisał poniżej komunikatu postscriptum: „Panno Święta, CO Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie…”. Nie są kolędy podręcznikiem współczesnej gramatyki. Odmiana pojawia się niedzisiejsza: „z włosy złotymi, skrzydły białymi” (przecież z „włosami” i „skrzydłami”, choć zostało nam jeszcze „przed laty” i „dawnymi czasy”), formy archaiczne („królewic” czyli syn króla albo „rodzic” to znaczy „ojciec”). Słyszałem już nieraz głosy, iż teksty pieśni – w tym także kolęd – oraz modlitw („umęczon”, „ukrzyżowan”, „pogrzebion”, „zdrowaś”) należałoby uwspółcześni, zaktualizować i uczynić w pełni zrozumiałymi zwłaszcza dla młodego pokolenia. Ja jednak opowiadam się stanowczo i konserwatywnie za tym, by dać temu święty (dosłownie) spokój, a niezrozumieniu zaradzać edukacją, a nie rzezią dokonywaną na ukwieconych tradycją tekstach.

[Grafika – ilustracja Włodzimierza Tetmajera do wydania „Betlejem Polskiego” Lucjana Rydla z roku 1906 – z domeny publicznej]