Mój kolega Leszek miał niedawno okrągłe „kopiaste” urodziny. Ustawiła się kolejka winszujących.
Piękne słowa, uśmiechy i w kolorowej torebce najczęściej książki, bo Leszek je lubi. Na końcu podeszli tacy jedni ze sporym pudłem. Wręczyli. Leszek wziął prezent.
– Książki to to nie są. I coś cieknie – zauważył. Powąchał mokry palec. Polizał. – Co to? Koniak? Jakieś brendy? Może łyski?
– Nie, proszę księdza. Piesek…
Oczywiście „szyję” z tym przeciekającym pudełkiem. Wcale tak nie było. Ale faktem jest, że Leszek zszedł na psy, a konkretnie na owczarkę niemiecką. Jak się wabi? Hypatia. To na cześć żyjącej na przełomie IV i V wieku w egipskiej Aleksandrii matematyczki i filozofki, w akcie samosądu brutalnie zamordowanej przez uliczny tłum – z powodów politycznych i religijnych (miała być poganką, a tłum był chrześcijański). Są i tacy, którzy utożsamiają ją z Katarzyną, też męczennicą z Aleksandrii, ale pozbawioną życia z przeciwnych powodów – jako chrześcijankę mieli pozbawić ją życia pogańscy oprawcy.
Z tego powodu, żeby zrobić Leszkowi na złość, wołam na jego psinę „Kaśka”. Ponieważ miło jej z mordy patrzy, więc zdarza się, że mówię jej „Sympatia”. A dzisiaj wieczorem, kiedy wolała leżeć do góry kudłatym brzuchem, zamiast pobiec po pociągająco popluty, rzucony nieopodal patyczek, nadałem jej od „Apatii”. Muszę jednak uważać, bo nadmiar szaleńczego ruchu może skończyć się Dyskopatią. Leszek mówi, że psina boi się burzy. Więc doradzam, niech ją nazywa Mateopatią. A on na to:
– …chyba Psychopatią, bo mi książki obgryza – odcina się mój kolega. Więc go uspokajam, że to zapewne z powodu Empatii.