Trochę malował, sporo rysował, ale najwięcej… rył.
Obok pędzla i ołówka Klaudiusz Mellan najchętniej wyżywał się przy użyciu rylca: twardego, ostrego narzędzia, którym żłobił w miedzi portrety albo sceny. Potem taki kawałek zrytej blachy można posmarować tuszem i odcisnąć na papierze celem uzyskania miedziorytu.
Klaudiusz żył w XVII wieku, uczył się swojego fachu w Rzymie. Pracował w Paryżu. Skatalogowano coś około 400 jego prac. Do dziś zachowała się połowa z nich. Ale szczególnie ciekawa jest jedna.
To „Święte Oblicze” zwane również „Sudarionem” albo „Chustą Weroniki”. Mellan zrobił portret twarzy Jezusa w cierniowej koronie. Taki pobożny, nieco słodkawy, jak wiele innych. Z jednym wyjątkiem. Wyrył ów konterfekt Jezusa przy pomocy… jednej linii, zwiniętej spiralnie. Linia zaczyna się na czubku nosa Jezusa i rozchodzi na zewnątrz, niczym kręgi na powierzchni wody, w którą ktoś upuścił kamień. W pewnych miejscach linia jest cieniutka, w innych grubieje. W ten sposób Klaudiusz uzyskał obraz twarzy. Pomysł był rewolucyjny. Bowiem dotychczas do narysowania zacienionych, ciemnych fragmentów, używano siateczki krzyżujących się kreseczek. Taką techniką Mellan popełnił swój autoportret.
„Święte Oblicze” z powodu tej jednej linii – co autor nie omieszkał zaakcentować w podpisie na spodzie wizerunku – to istny majstersztyk. Obraz najlepiej oglądać z pewnej odległości. Z bliska warto mu się przyjrzeć jedynie z tego powodu, żeby przekonać się, iż rzeczywiście mamy do czynienia z jedną linią. Technika Mellana ma jedną wadę: sprawdza się jedynie w przypadku stosunkowo niewielkich prac – „Sudarium świętej Weroniki” ma wymiary 43×32 cm. „Bitwa pod Grunwalem” ani „Panorama Racławicka” w tej technice wypadłyby raczej słabo…