„On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą” – czytamy o człowieku sprawiedliwym w Psalmie 1. To jedna z ponad 250 wzmianek o drzewach, jakie spotykamy w Biblii.
Gdyby z Biblii wymazać drzewa, święta księga stałaby się kaleką. Na początku Biblii jest Drzewo Życia (jego owoce gwarantują nieśmiertelność) oraz Drzewo Poznania Dobra i Zła (Rdz 2,9). Złamanie zakazu spożywania owoców tego drugiego odcięło ludziom możliwość spożywania owoców z tego pierwszego. I tak przez grzech śmierć weszła w świat (por. Rz 5,12).
Na końcu Biblii znów rośnie Drzewo Życia, które wydaje dwanaście owoców (co miesiąc), a jego liście służą do leczenia narodów (Ap 22,2). To drzewo rośnie zakorzenione po obu brzegach rzeki – płynącej wody, o której już była mowa.
W środku Biblii stoi krzyż: choć wygląda na drzewo śmierci, dzięki ofierze Chrystusa staje się drzewem życia. Sam Jezus przyrównuje się do drzewa. Podczas Drogi Krzyżowej mówi do płaczących niewiast o sobie: „Jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?” (Łk 23, 31).
Drzewo jest najwyżej zorganizowanym bytem w świecie roślin, czymś w rodzaju „naczelnego”. I przez to staje się odpowiednikiem człowieka – „naczelnego” w świecie zwierząt. Trudno się dziwić, że na kartach Biblii służy jako obraz człowieka. Wspomniany już Psalm 1. do drzewa rosnącego nad płynącą wodą – niczym na końcu Apokalipsy – przyrównuje człowieka żyjącego według Prawa Pańskiego. „Liście jego nie więdną, a wszystko, co czyni, jest udane”. Tymczasem grzesznicy są jak plewa, czyli roślinny, nikomu niepotrzebny i szkodliwy odpad, albo – w najlepszym wypadku – jak jakiś uschły krzak, rosnący bezpłodnie na pustyni (por. Jr 17,5nn – obraz z I czytania niedzielnego).
Nic zatem dziwnego, że w naszej rodzimej tradycji wraz z narodzinami dziecka sadzono drzewa: na przykład lipy, gdy na świat przyszła dziewczynka, albo dębu dla uczczenia narodzin chłopca. Drzewom nadawano imiona i mówiono, że to siostry, albo bracia. Pięknym tego przykładem jest park okalający pałac Sapiehów w podprzemyskim Krasiczynie, gdzie można oglądać drzewa z imiennymi tabliczkami.
Kiedy Kaziuk, bohater „Konopielki” Edwarda Redlińskiego przyszedł na świat, ojciec klon przy domu posadził. Ileż jest dramatyzmu w opisie ścięcia drzewa, na które Kaziuk przerzuca ciężar winy podglądactwa. Zresztą – kto chce, niech sobie przeczyta (https://pl.wikisource.org/wiki/Konopielka/XVIII).
Jeszcze jeden motyw biblijny, drzewno-człowieczy zasługuje na uwagę. Izajasz wypowiada przejmujące proroctwo. Gdy Izraelici będą uwięzieni, ich serca – złamane, gdy będą w trwodze i zasmuceniu, oto przyjdą goje, nie-Żydzi, którzy przyniosą radość zamiast smutku. Będą nazwani „drzewami sprawiedliwości” (por. Iz 61,3). W tradycji żydowskiej istniało przekonanie, iż Najwyższy da udział w Przyszłym Świecie nie tylko Izraelitom, ale również gojom, przestrzegającym praw Noachidów (czyli nakazów zawartych w przymierzu z Noem, po Potopie), wierzącym, że pochodzą one od Pana. W każdym pokoleniu jest 30 takich gojów, którzy dzięki swojej wierze utrzymują przy życiu wszystkich pozostałych nie-Żydów. Tych Trzydziestu tradycja nazywa Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata.
To także tytuł, który po II wojnie światowej Instytut Jad Waszem (nazwa zaczerpnięta z Iz 56,6 oznacza „miejsce i imię”) przyznaje nie-Żydom, którzy podczas Holocaustu ratowali Żydów. Przyznaniu tego tytułu towarzyszy zasadzenie drzewka. A właściwie towarzyszyło, gdyż w roku 1996 zaprzestano tego zwyczaju, ze względu na brak miejsca w ogrodzie. Najczęściej „Sprawiedliwych” honorowano drzewkiem oliwnym albo karobem, czyli szarańczynem strąkowym, u nas popularnie zwanym drzewkiem świętojańskim (jego wysuszone owoce w kształcie strąków, to nasz „chleb świętojański”).