Opowieść o kukaniu, piorunach i Judaszu.
Ucieka Józef z Maryją i Dziecięciem do Egiptu. A żołnierze Heroda są tuż tuż. Wiec prosi Matka Boska napotkaną osikę, by ich ukryła w swym cieniu. Ale osika odmawia, bojąc się zemsty Herodowych katów.
Nieco dalej rośnie leszczyna. Chętnie okrywa gęstym listowiem strwożonych zbiegów. W samą porę. Bo zaraz rwą z kopyta zbrojni. Jednak w leszczynowym cieniu zbiegów nie wypatrzyli.
Spostrzegła ich pomyłkę kukułka. Przesiadła na gałęzi leszczynowej i kuka, co sił w płucach, że jtu się kryją uciekinierzy. Na szczęście kaci są już daleko i ptasiego donosicielstwa nie słyszą.
Niebiosa nagrodziły odwagę leszczyny tym, że choćby w największą burzę piorun nigdy w nią nie uderzy. A na osikę los taki przyszedł, że drży cała, nawet gdy najmniejszy wietrzyk nie dmuchnie. Gałązki ma takie liche a i tak Judasz się na niej zdołał obwiesić.
A kukułka za swoje gadulstwo miejsca sobie znaleźć nie może i własnego gniazda uwić nie potrafi, potomstwo jej tułać się musi po obcych, niczym Święta Rodzina, co przed Herodem uciekał. I dzieci ja przedrzeźniają, bo bawiąc się w chowanego kuku-akuku pokrzykują.