Obraz Jezusa Miłosiernego w Krakowie-Łagiewnikach ma beskidzkie korzenie.
Pierwszy obraz, pod dyktando siostry Faustyny, apostołki Bożego Miłosierdzia, namalował Eugeniusz Kazimirowski w Wilnie, w roku 1934. Rok później w drugą niedzielę wielkanocną obraz ów ukazano wiernym. Potem przyszła zawierucha wojenna. A serce kultu Bożego Miłosierdzia, wraz z przeniesieniem a potem śmiercią siostry Faustyny (w 1938 roku), zaczęło bić w Łagiewnikach. Tutaj też powstał drugi obraz „Jezu ufam Tobie” – dziś najbardziej rozpowszechniony w świecie.
Wojenna zawierucha
Był roku 1942. Do furty łagiewnickiego klasztoru zapukał niepozorny mężczyzna po czterdziestce. Powiedział, że chciałby jakoś odwdzięczyć się Panu Bogu za ocalenie z wojennej hekatomby. Co prawda dwa lata wcześniej pochował w krótkim odstępie czasu oboje rodziców, ale sam uniknął aresztowania i – mimo wojennej tułaczki – ma się teraz nie najgorzej. Dodał jeszcze, że najchętniej namalowałby jakiś obraz. Bo on się malarstwem para. U samego Jacka Malczewskiego kiedyś lekcje brał. A przed wojną w gimnazjum ojców kapucynów w Będzinie uczył rysunku i prac technicznych. Spowiednik łagiewnickich sióstr dał mu obrazek Miłosiernego. I zaproponował namalowanie czegoś w tym stylu. Dopiero kiedy obraz był gotowy okazało się, że nie bardzo wiadomo, gdzie go umieścić. Bo rozmiarami nie pasował do żadnego ołtarza, na przykład. Malunek został przerobiony i znalazł się w klasztornej kaplicy, jako odpowiednik obrazu wileńskiego.
Wszystko jest nie tak!
Po wojnie, kiedy do Łagiewnik zawitał ksiądz Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny, który chodził około namalowania wileńskiego obrazu, wyrwał sobie z głowy resztki włosów. Bo łagiewnicki obraz niemal pod każdym względem był nie taki, jak oryginał: Jezus prawą dłoń uniósł za wysoko, spoglądał na wprost, a nie z góry, niczym z krzyża. A tło? Nie, tu już słów zacnemu kapłanowi zabrakło. Kazał je zamalować i basta. Co z tym tłem było nie tak?W zasadzie tło było ładne. Ale miało być inne. Obraz wileński ukazywał Jezusa objawiającego się uczniom w Wieczerniku. Otoczenie Jego postaci miało być ciemne, pod stopami – kamienna posadzka, za plecami – zarys drzwi, przez które, choć zamknięte, przyszedł Zmartwychwstały Jezus. Na początku lat 50. autor tło zmienił. Chociaż żal mu był paćkać ciemną farbą krajobraz dzieciństwa.
Beskidzkie krajobrazy
Bo autorem owego drugiego, dziś sławniejszego obrazu „Jezu ufam Tobie” był niejaki Adolf Hyła, nasz ziomek. Jego ojciec pochodził z podżywieckiego Huciska, matka – z Wojnicza koło Tarnowa. Po ślubie państwo Hyłowie zamieszkali w Białej Krakowskiej. I tutaj przyszedł na świat ich pierworodny – Adolf. Potem losy rzucały rodzinę i samego Adolfa po różnych zakątkach Rzeczpospollitej, z Kresami włącznie. Ale sentyment do rodzinnych stron pozostał, skoro za plecami Jezusa Miłosiernego – tego pierwszego wizerunku – Hyła umieścił zarys wznoszącego się nad Białą, Lipnikiem, Kozami i Bujakowem masywu zachodniej części Beskidu Małego z zaznaczonym dziś krzyżem jubileuszowym szczytem Hrobaczej Łąki. Mimo nakazu księdza Sopoćki Hyła nie dał za wygraną. I choć krajobraz na łagiewnicki wizerunku zamalował, to jednak konsekwentnie doń powracał w kolejnych kopiach wizerunku, których do śmierci w 1965 roku wykonał około… 230. Część z nich trafiła w rodzinne strony.
Od Kęt po Wrocław
Na początku lat 50. obraz Miłosiernego Jezusa zamówił u Adolfa Hyły Anatol Gacek – także jako wotum za ocalenie w czasie wojny. Zbudował dla niego kaplicę w Kętach Podlesiu. Mieszkańcy od początku, mimo czasowego zakazu, gromadzili się w niej, by odmawiać Koronkę. Potem w pobliżu zbudowali kościół, w którego głównym ołtarzu obraz znajduje się do dziś.W tym samym czasie w pobliskich Kozach jako wikariusz pracował młody, zaraz po święceniach, ksiądz Franciszek Macharski. On właśnie zamówił kolejną kopię obrazu u Adolfa Hyły, dzięki czemu wizerunek do dziś czczony jest w kościele stojącym niemal u stóp Hrobaczej Łąki.Małopolskie tradycje kultu Bożego Miłosierdzia, choć do kwietnia 1978 roku został on przez władze kościelne formalnie zamrożony, oddziaływały po sąsiedzku na Śląsk. Adolf Hyła malował obrazy, które znalazły się blisko miejsca jego urodzenia – w bielskim kościele garnizonowym Trójcy Świętej, w Międzyrzeczu i w podczechowickich Miliardowicach, a następnie w miejscowościach położonych znacznie dalej na zachód – aż po Gliwice i Wrocław.
Dlaczego góry?
Pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie, dlaczego Hyła tak chętnie malował Jezusa Miłosiernego w beskidzkim krajobrazie, a nie w niedoświetlonym Wieczerniku? Inspirowały go rozmowy z łagiewnickim spowiednikiem, księdzem Andraszem. Wysnuł z nich wniosek, że oto Jezus Miłosierny kroczy przez świat, by okazać swoją miłość i miłosierdzie wszelkiemu stworzeniu, żeby całe stworzenie przemienić swoją łaską i oznajmić mu, że oto On – Jezus – jest zbawcą wszystkiego. I choć myśl ta być może dokładnie w taki sposób nie wybrzmiała w wizji siostry Faustyny, trzeba przyznać, że budzi ogromną nadzieję. I jest piękna. A to, co piękne, nie może być złe.