Ma 500 lat

Pół tysiąca lat temu dzwon Zygmunt zawisł na wieży Katedry Wawelskiej. Serce mu już nieraz pękło. Ale on sam trzyma się dzielnie. Szkiełkiem i okiem zbadajmy jubilata.

🛎 Najpierw sprostowanie. To jest „dzwon Zygmunt”, a nie – jak się najczęściej mówi – „dzwon Zygmunta”. Dzwonom nadaje się imiona. Temu nadano imię patrona fundatora – króla Zygmunta I Starego. Patronem króla był czczony szczególnie w Akwizgranie, Cremonie i Płocku św. Zygmunt, król Burgundii, męczennik, żyjący na przełomie V i VI wieku, patron od malarii i przepukliny.

🛎 Z dzwonem „Zygmunt” wiążą się same zagadki i tajemnice. Pierwsza dotyczy materiału. Mówi się, że do jego wykonania użyto przetopionych armat. Pierwsza hipoteza głosi, że to armaty mołdawskie, zdobyte w bitwie pod Obertynem. Tyle, że bitwa miała miejsce 10 lat po odlaniu dzwonu. Bardziej realna jest wersja, że to armaty moskiewskie, zdobyte w 1514 roku pod Orszą, posłużyły za surowiec ludwisarski. Ta wersja jest tym piękniejsza, że bitwa miała miejsce 8 września, a więc w urodziny Matki Boskiej.

🛎 Legenda mówi, że dzwon zawdzięcza swój wdzięczny dźwięk nie tylko zdobycznym armatom, ale również i strunie z lutni Bakfarka (vel Bekwarka). Ów Bakfark był węgierskim kompozytorem, wirtuozem lutni, z której miał wykręcić strunę i upuścić ją do tygla ze stopionym spiżem, czekającym na odlew „Zygmunta”. Tyle, że Bakfark faktycznie przybył do Polski dopiero w roku 1549 i nie tylko przygrywał – ale już nie Zygmuntowi Staremu, lecz Zygmuntowi Augustowi – ale ponadto szpiegował na rzecz Prus.

🛎 „Zygmunta” odlał Jan Beham z Norymbergi. Ale w Krakowie, nie w Norymberdzie. W ludwisarni, która mieściła się na Przedmieściu Biskupim, nieopodal Bramy Sławskowskiej. Mistrz ukończył swoje dzieło w roku 1520. Ale przygotowania do transportu i instalacji zajęły kolejne miesiące.

🛎 Z ludwisarni do stóp Wawelu dzwon przetransportowano „tocząc na dwóch walcach po kłodach ogromnych” – jak piszą kroniki. w kłód układano coś w rodzaju torowiska. Te, po których dzwon się już przetoczył, czym prędzej dźwigano i przenoszono naprzód. I tak przez całą drogę.

🛎 Samo zawieszenie dzwonu, dzięki przemyślnemu mechanizmowi, przebiegło nad zwyczaj sprawnie: „W przeciągu godziny jednej wyciągnięto dzwon na wieżę, przyczepiwszy wiele powrozów za pomocą dwóch walców mosiężnych i dwóch drewnianych. Król z królową przypatrywali się temu, jako też nieprzeliczony tłum ludu płci obojga” – pisze kronikarz.

Zawieszenie „Zygmunta” według Jana Matejki. Jak widać – zero dystansu, zero…

🛎 Krótkowidz Matejko przedstawił na swoim słynnym obrazie króla z małżonką i progeniturą, Stańczyka, o którego stóp spoczywa serce dzwonu, mistrza Behama, nawet Bakfarka z lutnią (taki tam przy rusztowaniu w czarnych ciuchach – che, che – pamiętamy, że do Polski zawitał dopiero 30 lat później). A z wciągającymi dzwon mistrz Jan popłynął już w całości. Bo tylu facetów, ilu na jego obrazie trzyma liny do wciągnięcia „Zygmunta”, to potrzeba, żeby go rozkołysać do dzwonienia, a nie, żeby wywindować olbrzyma na wysokość wieży. Kolejna legenda powiada, że do lin zaprzęgnięto… sto wołów.

🛎 Bo też było co wciągać (proszę bez głupich skojarzeń!). Sam klosz dzwonu waży około 9650 kilogramów, ma średnicę 2,42 metra i wysokość około 2 metrów, a jeśli dodać jeszcze tak zwaną „koronę”, czyli coś w rodzaju uszu, służących do zawiedzenia dzwonu, robi nam się ponad 2,4 metra. Do odlania (przepraszam za wyrażenie) „Zygmunta” użyto 1,2 metra sześciennego brązu (80% miedzi i 20% cyny, nie licząc struny z lutni Bakwarka). Ściany klosza dzwony mają od 7 do blisko 30 centymetrów grubości. Na ścianach klosza są wizerunki świętych Zygmunta i Stanisława oraz godła Polski i Litwy.

🛎 Dźwięk w tonie „g” dobywa z dzwonu serce, które zamocowano wewnątrz klosza już po zawieszeniu dzwony. Zamocowano nie jeden raz, bowiem serca „Zygmunta” kilkakrotnie pękały, co odczytywano jako zapowiedź klęski i nieszczęść. Serca najczęściej pękają zimą, na przykład w latach 1859, 1865 i 1876. Ostatnio serce „Zygmunta” pękło, gdy grano nim na Pasterkę w roku 2000. Z względu na minimalne różnice wielkości kolejnych serc, zmieniała się również waga całego dzwonu. Obecne serce waży 365 kilogramów. Jest cięższe od poprzedniego o około 40 kilo.

🛎 Różne źródła podają różne daty wciągnięcia „Zygmunta” na wieżę. Jedne mówią o 9 lipca 1521 roku. Inne podają, że miało to miejsce w wigilię świętej Małgorzaty, czczonej wówczas 13 lipca, więc akcja zawieszania miałaby się odbyć 12 lipca. W każdym razie na świętą Małgośkę dzwon miał zagrać po raz pierwszy. I to tak dostojnie i przejmująco, że niebawem zaczęto powtarzać, że jak „Zygmunt” zadzwoni na Boże Narodzenie, to i do Wielkanocy go słychać”, gdzie ową Wielkanoc należy rozumieć nie jako święto, ale jako nazwę topograficzną albo wzgórza w Tyńcu, albo też niewielkiej wioski nieco dalej, w powiecie Miechowskim.

Zygmunt w całej okazałości.

🛎 Obsługę „Zygmunta” król Zygmunt powierzył cechowi cieślów, którzy mieli dbać o całość konstrukcji i mechanizmu oraz dzwonić w wyznaczone święta bez sprzeczki, wymówki i zaniedbania, otrzymując za to jako wynagrodzenie jedną grzywnę srebra. Do rozkołysania a następnie zatrzymania dzwonu potrzeba było od ośmiu do dwunastu chłopa. Obecnie, ze względu na – jak słyszałem – jakieś nowoczesne łożyska podobno jest to w stanie zrobić nawet jeden człowiek.

🛎 „Vivos voco, mortuos plango, vulgura frango” – głosi napis na jednym ze szwajcarskich dzwonów (co stało się mottem poematu Schillera o dzwonie). To znaczy: żywych wołam, umarłych opłakuję, gromy kruszę. Taką też rolę pełni „Zygmunt” oznajmiając podniosłe chwile, zarówno radosne jak i smutne. Ale kilka razy zagrał poza ustalonym harmonogramem. Raz na wieżę Zygmuntowską zakradł się Stasiek Wyspiański i z kilkoma kolegami rozkołysał „Zygmunta”, aż ten dał głos. Biskup, gdy mu przyprowadzono winowajcę, miał się tylko uśmiechnąć na to i powiedzieć: „życzę ci, żeby on kiedyś tobie zadzwonił”. Życzenie się spełniło. „Zygmunt” rozdzwonił się płaczliwie 2 grudnia 1907 roku, gdy kondukt z trumną twórcy „Wesela” zmierzał do kościoła na Skałce.

🛎 „Zygmuntem” kazał zagrać gubernator Hans Frank 25 czerwca 1940 roku, z okazji kapitulacji Francji. „Zygmuntem” obwieszczono także śmierć Józefa Stalina. Na mieście mówi się, że na wieżę wdarła się grupa działaczy młodzieżówki ZMP i rozkołysała dzwon na wieść o śmierci towarzysza. To nieprawda. W dniach 6-9 marca 1953 roku ogłoszono w PRL-u żałobę narodową. Władze centralne wymusiły na biskupach, by w dniu pogrzebu Stalina uderzono w dzwony we wszystkich polskich kościołach. Sam widziałem w kronikach parafialnych wzmianki o poleceniu uderzenia w dzwony w dniu pogrzebu Józka. Więc z „Zygmuntem” właśnie było zapewne podobnie, żadne bojówki nie były potrzebne.

🛎 Przez długie, długie wieki „Zygmunt” był największym dzwonem w Polsce. Ale od kiedy zbudowano i wyposażono Licheń, nic już nie jest takie, jak dawniej. „Zygmunta” pokonała „Maryja Bogurodzica”.

[zdjęcia nie są moje, z sieci]