Sobota. Ósma rano. Dzwonię do Zygmunta. Odbiera żona i mówi, że jeszcze śpi. – Obudzić go? – pyta. – Nie. Nie budź. Niech się Słonko nacieszy, że go nie widzi.
Zygmunt jest niepoprawnym optymistą. Ostatnio tak zamarudził w domu, że nie zdążył na pociąg. Inny by się zmartwił albo zdenerwował. Ale Zygmunt wzruszył tylko ramionami i westchnął: – Lepiej późno, niż wcale…