Chłopaki

Stoją sobie ma ołtarzu w Skoczowie. Każdy ze swoimi zabawkami: Wawrzek i Stefek.

Wawrzek bawi się czymś, co z wyglądu lokuje się między dawną anteną telewizyjną a łopatką do grilla. To drugie skojarzenie, to prawie bingo. Wawrzek trzyma ruszt, na którym go żywcem upieczono. Tę wymyślną torturę zaaplikowano mu, gdyż zadrwił sobie z rzymskiego cesarza. Władca kazał mu oddać skarby kościoła, mając na myśli rzekome bogactwa i kosztowności. Wawrzek zwołał wszystkich żebraków i uliczników. To są skarby kościoła, tadam – oznajmił cesarzowi. Znał ich wszystkich, bo był jałmużnikiem, rozdawał biedocie pieniądze i chleb.

Podobnym zajęciem trudnił sie drugi chłopak ze skoczowskiego kościoła – Stefek. Stefan-Szczepan – różnie tłumaczą jego imię, które po grecku oznacza rozgłos. Jego z kolei ukamienowano. Dlatego trzyma na podołku kamienie, a w ręku gałązkę palmową – znak, ze był męczennikiem, pierwszym męczennikiem.

Obaj noszą jakby ornaty z rękawami. To dalmatyki – liturgiczne szaty diakonów, którymi obaj byli.

Powiadają, że gdy Wawrzka na ruszcie przypiekali, niebo płakało. Dlatego na sierpniowe Perseidy mówią, że to łzy świętego Wawrzyńca. A w świętego Szczepana chłopi w kościele po sumie w plebana owsem sypali, by odegrać ciskanie kamieniami w diakona Stefka.

Ale żeby w kościele tak z zabawkami stać, chłopaki święte? Tylko Mojżesza brakuje do kompletu. Żeby wam z pustyni, co się po niej lata całe błąkał piaskownicę zrobił…