Pomimo dogmatu o papieskiej nieomylności głosił, że Dekalog składa się z… jedenastu przykazań.
To ostatnie, dodatkowe, brzmi: „gaudete!” – raduj się, albo po prostu: uśmiechnij się, nie martw się. Mowa oczywiście o papieżu Janie XXIII. 3 czerwca 1963 roku umarł – jak powiedziałby mój profesor historii Kościoła ks. Bolesław Kumor – po katolicku na raka żołądka. Niewielu wie, że jego ostatnią publiczną wypowiedzią były słowa pozdrowienia skierowane drogą radiową do uczestników pielgrzymki mężczyzn w Piekarach Śląskich. Pochowano go w podziemiach Bazyliki Watykańskiej, podczas beatyfikacji przeniesiono do jej wnętrza, a na miejscu Jana XXIII pochowano w 2005 roku Jana Pawła II. A później obu kanonizowano podczas jednej mszy. Papa Gioovanni był zaraźliwie pogodny. O żadnym wcześniej Następcy Świętego Piotra nie powstało tyle anegdot, co o nim.
- Chyba najbardziej znaną jest ta, która mówi, że pewnego razu dziennikarze spytali go, czy wie, ilu ludzi pracuje w Watykanie. Na co Jan XXIII odpowiedział: mniej więcej połowa.
- Zrezygnował z lektyki – fotela z drążkami, który na ramionach dźwigali rośli mężczyźni. Uzasadniając wyjaśnił: zrobiłem to nie dlatego, że jestem skromny, ale z tego powodu, że ważę trzy razy więcej niż mój poprzednik i nie daliby rady mnie udźwignąć. Innym razem mówił: Powiedziano mi, że jestem skromny, ponieważ nie chciałem korzystać z papieskiej lektyki; ja nie jestem pokorny, ja jestem gruby i boję się, że po prostu spadnę.
- Na papieża został wybrany trzeciego dnia Konklawe, w 11. głosowaniu. Był tak gruby, że pierwszą białą sutannę krawcy za pomocą agrafek zmontowali mu z wcześniej przygotowanych dwóch innych sutann w różnych rozmiarach. Jan XXIII uciął rzecz krótko: widocznie krawcy nie chcieli żebym to ja był papieżem.
- Później też nie było lekko. Papa Giovanni nie miał – delikatnie mówią – idealnej ani sylwetki ani twarzy. Kiedyś podczas audiencji usłyszał, jak jakaś kobieta westchnęła za jego plecami: Boże, jaki on brzydki. Odwrócił się i uśmiechem odpowiedział: niestety, droga pani, Konklawe nie jest konkursem piękności.
- Odkąd został papieżem, miewał problemy ze snem. Przy śniadaniu opowiadał raz: przebudziłem się w nocy i zacząłem rozmyślać nad pewną ważną decyzją; pomyślałem, że muszę z rana zapytać o radę papieża, a zaraz potem uświadomiłem sobie, że to przecież ja jestem papieżem. Innym razem któryś z kardynałów żalił mu się, że ma problemy z zaśnięciem. Ja też miałem w pierwszych tygodniach pontyfikatu – uśmiechnął się papież – aż do wieczoru, gdy stanął przede mną mój anioł stróż i powiedział: nie traktuj siebie aż tak bardzo poważnie…
- Każdy może zostać papieżem – powtarzał nieraz – najlepszym na to dowodem jest to, że ja nim zostałem. Ale zanim został papieżem a jeszcze wcześniej patriarchą Wenecji, pracował w watykańskiej dyplomacji. Podczas przyjęć sadzano przy nim często wybitnej urody żony lub córki innych dyplomatów, a on się później śmiał, że wszyscy bardziej niż ich urodą są zainteresowani jego reakcją na tak osobliwe towarzystwo. Raz gdy posadzono obok niego wyjątkowo wydekoltowaną piękność, podał jej wyjęte z patery jabłko i powiedział: bardzo proszę, smacznego i proszę pamiętać, co uświadomiła sobie Ewa po zjedzeniu zakazanego owocu.
Na koniec trzy moje ulubione cytaty z Papy Giovanniego:
- Każdy może zostać świętym – nieważne czy w ręku trzyma pastorał czy miotłę.
- Nigdy człowiek nie jest tak wielki, jak wówczas kiedy klęczy.
- Ewangelia się nie zmienia. To my z czasem lepiej ją rozumiemy.