Co łączy Jezusa zmartwychwstałego z nocą poślubną i miodowym miesiącem?
A oni mu dali sztukę ryby pieczonéj i plastr miodu – tłumaczy ksiądz Jakub Wujek powitanie Zmartwychwstałego Jezusa przez zaniepokojonych uczniów. W Biblii Tysiąclecia „plastr miodu” zniknął.
Ów plaster miodu nie występuje we wszystkich wersjach Nowego Testamentu. Więc niektóre tłumaczenia go pomijają. Trochę szkoda. Bo ma on kapitalne odniesienie do Mesjasza. W proroctwie o Emmanuelu prorok Izajasz mówi: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel. Śmietanę i miód spożywać będzie” (Iz 7,14-15). Fragment ten czytany w uroczystość Zwiastowania Pańskiego nabiera pełni w kontekście Zmartwychwstania Jezusa i wieczernikowej przekąski.
„Synu, jedz miód, bo jest dobry, bo plaster miodu jest słodki dla podniebienia” – mówi Księga Przysłów (Prz 24,13). A Mądrość w Księdze Syracha chwali się: „Pamięć o mnie jest słodsza nad miód, a posiadanie mnie – nad plaster miodu (Syr 24,20).
Grzegorz z Nyssy mówi, że podczas wieczerzy paschalnej jedzono baranka z gorzkimi ziołami – bo to był czas oczekiwania i niepewności, cierpienia i wędrówki przez pustynię. A podczas kolacji w niedzielę zmartwychwstania Jezusowi podano kawałek ryby i miód – ponieważ oto nastał czas słodyczy i błogiego pokoju.
Onegdaj wierzono, że w ranach Chrystusowych rodzą się pszczoły. Na Wielkanoc pszczelarze obchodzili pasieki, stukali w ule i wołali: Chrystus zmartwychwstał!
Miód może się scukrzyć, stwardnieć, ale nigdy się nie zepsuje. Dlatego jest symbolem Chrystusa zmartwychwstałego – Pan nie pozwolił by pozostał w grobie, by Jego Ciało uległo zepsuciu (por. Ps 16,9-10).
Z tego także powodu miód kojarzono z małżeństwem. Mamy przecież „miodowy miesiąc”. Nie wiadomo dlaczego dziś niemal wszyscy myślą, że chodzi o 30 dni szczęścia. Nie o 30 dni, a o jedną noc. „Miesiąc” – tak mówiono onegdaj na Księżyc, który jest królem nocy. Miesiąc miodowy był zatem eufemizmem określającym noc poślubną czyli czas konsumpcji małżeństwa. Zresztą proszę porównać z innymi językami – po angielsku nie mówi się „honeymonth” (w sensie miodowych 30 dni), ale „honeymoon” (w sensie miodowego księżyca), Po hiszpańsku jest „luna de miel”, „lune de miel” po francusku a we Włoszech „luna di miele” – wszędzie Księżyc!
Skąd miód w odniesieniu do nocy poślubnej? Ponieważ uchodził za afrodyzjak. Ale był też znakiem miłości, która nie ulega zepsuciu z czasem. Na Rusi był zwyczaj, że w trakcie wesela małżonkom smarowano miodem prawe dłonie. I oni sobie ten miód z dłonie nawzajem zlizywali. Żeby potem jedno na drugie nie podniosło ręki, żeby miłość była słodka i nie uległa zepsuciu.
[Obrazek: Luca Signorelli – Zmartwychwstały ukazuje się uczniom (1514 r.)]