Wszystko miało być inaczej.
Szaul zmierzał do Damaszku, żeby wyłapać i wymordować uczniów Drogi. Nim dotarł na miejsce doświadczył spotkania z Jezusem, którego zaczął głosić zaraz po przybyciu do miasta. Zrobiło się z tego takie zamieszanie, że gmina żydowska wydała na Szaula wyrok śmierci. Zaczęli go szukać, obstawili swoimi ludźmi bramy miejskie. Ale przyjaciele znaleźli sposób, by go uratować. Nocą zapakowali Szaula do kosza i spuścili z wysokości murów poza miasto. Szaul umknął śmierci (Dz 9). Historia nieco się powtarza. Podobnie Mojżesza matka uratowała w papirusowym koszyku od wyroku śmierci wydanego przez faraona.
Połowa dzieciństwa upłynęła mi na namiętnym przeglądaniu ilustrowanej części domowego księgozbioru. Była w nim pięknie wydana „Złota Legenda” Jakuba de Voragine. A w niej właśnie ta scena ucieczki Szaula z Damaszku w koszyku. Podpis głosi, że obrazek przebywa w Muzeum Narodowym w Krakowie. Tymczasem malunek pochodzi z kościoła św. Barbary w małopolskich Mikuszowicach Krakowskich. Od dzisiaj plątać się tutaj będę przez dni kilka, to sobie jeszcze popatrzę.