Zwykli ludzie komunikują się z prędkością dźwięku. Głuchoniemi natomiast, używający języka gestów, faktycznie porozumiewają się z prędkością… światła.
Ostatnią niedzielę września obchodzi się jako Międzynarodowy Dzień Niesłyszących. Zajmuje się tym Swiatowa Federacja Głuchych. Po raz pierwszy ów dzień obchodzono 26 września 1958 roku. Z tej okazji Federacja ogłosiła konkurs na okolicznościowy plakat. Wygrał Henryk Osten Ostachiewicz – polski malarz, który stracił słuch w dzieciństwie, po przejściu szkarlatyny.
Od kilku lat to także mój dzień. Na szczęście tylko w połowie. Póki co.
Można się przyzwyczaić i nauczyć niemal całkowicie normalnego funkcjonowania. Przeszkadza jedynie niemożliwość zlokalizowania źródła dźwięku. Ktoś woła na mnie. Słyszę to i zaczynam się groteskowo rozglądać. Bezskutecznie. Nie mam pojęcia gdzie ów ktoś jest: za, przed czy obok.
– No co ty, nie słyszysz? – ten ktoś się dziwi.
– No, kurde, nie.
Na szczęście z półgłuchoty, czyli niesłyszenia na jedno ucho można mieć też ubaw po pachy. Na przykład kiedy dzwoni moja komórka. Słyszę ją, ale nie pamiętam, gdzie leży. Szukam wszędzie. Telefon gra jak oszalały, wiem że jest gdzieś blisko, na wyciągnięcie ręki. Ale gdzie: za, przed czy z boku? No i raz zdarzyło się, że mi całe „la wi ął roz” przegrała komórka, bo taką śliczną melodię mam przypisaną do połączeń, aż poniewczasie odkryłem ze zdumieniem, że telefon miałem nieustannie w tylnej kieszeni spodni. Dopierom wówczas wibrowanie włączył. Pomaga. Ale tylko w kieszeniach.
[Na zdjęciu – ten plakat na Dzień Niesłyszących z 1958 roku# użyty w roku następnym].