Można wytrzymać: bez jedzenia trzy tygodnie, bez picia trzy dni, bez oddechu trzy minuty. Ile można się nie modlić?
Pan Bóg jest jak powietrze.
Choć niewidoczny, wypełnia swoją obecnością wszystko. W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28). Zatem modlitwa ze swej natury jest dla ludzkiego ducha tym samym, czym oddech dla ciała.
Oddech ma podwójną funkcję.
Każdy wdech dostarcza organizmowi niezbędnego do życia tlenu. Każdy wydech usuwa zeń szkodliwe substancje. Z oddechem następuje więc wymiana: to, co złe, ustępuje miejsca temu, co dobre i pożyteczne. Modlitwa uczy zatem, jak zło dobrem się zwycięża (Rz 12,21). Człowiek modląc się, staje się mniej zły, staje się lepszy.
Oddech wymaga nieustannego wysiłku.
Człowiek oddycha dzięki przeponie – mięśniowi, który rozszerzając lub kurcząc klatkę piersiową, powoduje odpowiednio zasysanie powietrza, lub też wypychanie go z płuc. Ruchy przepony są rytmiczne, wytrwałe, dokonują się nawet podczas snu. „A gdy będziem zasypiali, niech Cię nawet sen nasz chwali” – nie bez powodu śpiewamy w wieczornej pieśni, uświadamiając sobie, że modlitwa wymaga stałości i wytrwałości.
Pytanie o częstotliwość modlitwy jest nie na miejscu.
Patriarcha Abraham modlił się raz dziennie – o poranku. Izaak – oddawał się modlitwie także wieczorem, a Jakub również w południe. Powinniśmy się modlić jak najwięcej.
– Jeśli chcesz się modlić, po prostu zacznij to robić – mówią mistrzowie duchowości. I dodają: – Jeżeli chcesz się modlić dobrze, módl się dużo.
– Nieustannie się módlcie! – zachęca św. Paweł (1 Tes 5,17).
Brak nam czasu na modlitwę.
Przestańmy zatem oddychać. To dopiero będzie oszczędność czasu. Tylko czy organizm to zrozumie?
Ze stoperem w ręku odmówiłem niespiesznie „Ojcze nasz”. Zajęło mi to 20 sekund. W tym czasie zrobiłem pięć oddechów. Na trzykrotne odmówienie Modlitwy Pańskiej – rano, wieczór i w południe – potrzebuję zatem łącznie minutę. Doba ma 1440 minut. Czy nie stać mnie na to, żeby choć jedną z nich ofiarować Panu Bogu, a tym samym przewietrzyć swoje serce?