W zakrystii kościoła w Węgrowie jest pechowe zwierciadło. Na szczęście dziś zmatowiało i straciło moc.
Podobno należało do niejakiego Twardowskiego, który królowi Zygmuntowi Augustowi obiecał ukazać w nim postać przedwcześnie zmarłej ukochanej i kontrowersyjnej żony Barbary Radziwiłłówny. Zygmunt miał siedzieć na krześle nieruchomo, przytrzymywany przez organizatora całej tej hucpy Mikołaja Mniszcha. Cóż, kiedy król jeno zobaczył postać zmarłe ukochanej, zaraz też wyskoczył z siedziska jak oparzony, by wziąć w objęcia widmo żony. Nieposłuszeństwo ukarały zaświaty tym, iż pół roku później Zygmunt żyć przestał, bezpotomnie urywając egzystencję zacnej linii Jagiellonów. Złośliwi plecą, że zajście całe ukartował Mniszech pospołu z Twarowskim, angażując do roli Barbarzej postaci jej imienniczkę – Barbarę Giżankę – ówczesną faworytę, w której ramionach Zygmunt pocieszenia szukał.
Lusterko Twardowskiego (niemal kwadrat o boku pół metra) trafiło jakoś w ręce rodu Krasińskich, a ci – bojąc się tajemniczego artefaktu – sprezentowali je jako wotum do zakrystii kościoła w Węgrowie – niech sobie ksiądz w nie popatrzy, czy dobrze humerał wokół szyi zawiązał i stułę równo skrzyżował, nim do ołtarza wyjdzie. Cóż, skoro proboszcz gdy tylko ujął zwierciadło, by się w nim przejrzeć zaraz diabła w nim zobaczył, czym przestraszony lustro upuścił, a to pękło na trzy części, które jednak w ramie się ostały.
Napoleon na Moskwę idąc miał w Węgrowie stanąć i zwierciadłu dziwnemu się przyglądać, gdyż powiedziano mu, że ono przyszłość wieści. Podobno klęską swą w nim zobaczył. Na co rozzłoszczony pięścią uderzył zwierciadło o pęknięcia przyprawiając. Albo też w przerażeniu je upuścił. Faktem jest, że lustro Twardowskiego pozostaje pęknięte, a czy z powodu księdza niezdary czy też Cesarza – któż to wie.
Ślady napoleońskie jeszcze jedną historię opowiadają. Gdy zapowiadana klęska moskiewska nastała, jeden z uciekających żołnierzy francuskich miał schronić się w węgrowskim kościele, a przypadkowo spojrzawszy w nasze lustro ujrzał siwobrodego, steranego czasem starca. W tej chwili wpadli do zakrystii ruscy żołdacy, pojmali Napoleończyka i uwieźli na mroźny Sybir. Po wielu latach wracając wstąpił do Węgrowa i w lustrze Twardowskiego ujrzał siebie – siwobrodego, steranego czasem i katorgą starca.
Twardowskiego, Mniszcha, Barbarę i Zygmunta odmalował na niewielkiej desce i chyba nie używając okularów Jan Matejko. Dużo bardziej do odmalowania tej historii przyłożył się Wojciech Gerson. A lusterko Twardowskiego wciąż w Węgrowie pozostaje, popękane i zmatowiałe – choć, gdy je do światła umiejętnie ustawić, można w nim podobno dojrzeć zarys sylwetek diabła i kobiety. Siwobrody starzec i armia napoleońska gdzieś się ulotniły.