Ile razy w czasie mszy ksiądz robi znak krzyża? Cztery. Ale za każdym razem… inaczej.
Najpierw na początku żegna się tak jak wszyscy: od czoła pod serce, przez lewe ramię do prawego i składa dłonie na „amen”. Potem przed Ewangelią robi cztery małe krzyżyki: na ewangeliarzu i na sobie: na czole, ustach i sercu – żeby zapamiętać, głosić i przeżywać słowo Pańskie. Trzeci raz jest przed podniesieniem – ksiądz w poziomie robi prawą dłonią ze złączonymi palcami znak krzyża nad pateną z chlebem i kielichem wina, mówiąc: uświęć te dary, aby stały się Ciałem i Krwią… Czwarty znak krzyża jest na końcu – ten znak prawą ręką ksiądz kreśli nad tymi, co są w kościele: niech was błogosławi Bóg wszechmogący, mówi. To zasadniczo tyle. Bo są wyjątki, gdy używa się tekstu Kanonu Rzymskiego, albo podczas mszy jest chrzest, ślub, bierzmowanie albo jeszcze przy innych okazjach bywa krzyżyków więcej.
Opowiadałem o tym w niedzielę. Na kazaniach z moim kolegą Leszkiem zaczęliśmy mówić katechizmowo o znakach liturgii i wiary. Trochę nam pomaga Romano Guardini. Leszek wycisnął z niego na przykład to piękne zdanie, że ręka, obok twarzy, jest najbardziej uduchowioną częścią ciała i najpełniej wyraża nasze wnętrze. Ja dorzuciłem jeszcze swoje trzy grosze, że lepiej potrafimy zapanować nad wyrazem twarzy, niż gestami a człowiek, który chce się odizolować i ukryć swoje wnętrze przed otoczeniem zazwyczaj trzyma ręce założone, co tylko pozornie jest wyrazem nonszalancji i luzu, a faktycznie daje sygnał: zachowaj dystans, nie zbliżaj się do mnie zanadto.
Leszek na jeszcze jedną fajną rzecz zwrócił uwagę: że ręką można dotknąć lub chwycić. Dotyka się, żeby uzdrowić, okazać lub przykuć zainteresowanie, pocieszyć, wyrazić uczucie. A chwyta się, żeby zawłaszczyć. Jezus dotyka, żeby przywrócić zdrowie. Raz tylko chwycił dziewczynkę, córkę Jaira, która umarła, żeby ją zawłaszczyć właśnie, żeby powiedzieć śmierci: to dziecko jest moje, należy do życia!
Ja wspomniałem też, że rękę czasami porównuje się do Trójcy Świętej: ramię okryte rękawem – to niewidzialny Ojciec, przedramię wysuwające się z fałdów szaty – to Syn, dłoń widoczna ze zdolnymi do dotyku czy uchwytu palcami – to Duch Święty. Jedna ręka, ale w trzech połączonych i poniekąd niezależnych przejawach, jak sam Bóg w trzech osobach. Oczywiście to porównanie ma – jak każde – swoje słabości. Ale jednocześnie próbuje uchwycić tajemnicę i wyrazić niewyrażalne.
A w ogóle najważniejsze jest to, żeby ręka zawsze miała połączenie z sercem. Wtedy będzie z niej największy pożytek.
Obrazek: witraż Przemienienia Pańskiego z kościoła w Jasienicy. U samej góry ręce Boga: niewidoczne ramie, częściowo widoczne przedramiona i dłonie w pełni.