Tylko spokój cię uratuje – gdy chcesz skosztować przepiórczego mięsa.
Musieli to brać pod uwagę Izraelici, gdy Najwyższy dla zaspokojenia głodu zesłał chmarę przepiórek, które – pewnie wędrując z Europy do Arabii albo odwrotnie – przysiadły między ich namiotami. Ptaszki – choć żyją zasadniczo w parach opiekujących się corocznym wylęgiem w liczbie w porywach sięgającej 15 maluchów – odbywają masowe wędrówki sezonowe w ogromnych stadach. Latanie nie jest ich ulubionym sposobem przemieszczania, dlatego latają nisko, z wiatrem i często przysiadają, żeby odpocząć. Zdarza się, że w okolicach nadmorskich Bliskiego Wschodu przysiadały na łódki rybaków – takimi chmarami, że łódki szły na dno.
W czasie gdy przepiórki łapią oddech, ludziska łapią przepiórki. Tylko muszą to zrobić ostrożnie, spokojnie. Bo przerażona przepiórka wydziela w swoich mięśniach coś w rodzaju hormonu stresu – substancję, która powoduje, że mięso przepiórcze nabiera właściwości… trujących.
Przepiórki zasadniczo preferują dreptanie wśród wysokich traw i zbóż. Dziobem dziobią ziarna, pazurkami wygrzebują robaczki, które pysznie uzupełniają ich nasienną dietę. I jako takie zadomowiły się w naszym rodzimym krajobrazie i przysłowiach: „ta urodzajna pszenica bywa, która w kwietniu przepiórka przykrywa” albo „przepióreczki śpiewanie, deszczu zwiastowanie”. Jak zapolować na przepiórki, żeby się nie otruć? Bezstresowo! Na przykład z użyciem jakiego wytresowanego drapieżnika. Tradycyjnie w sierpniu, na świętego Bartłomieja, ruszano na polowanie: „Aleksy w ręku krogulca łagodzi, z nim zaś Bartłomiéj na przepiórki chodzi”. Przy czym nadmienić należy i podkreślić, iż czyniono to dla zapełnienia chłopskiej i dworskiej spiżarni, a nie o sport jaki głupi, żeby do bezbronnego zwierzęcia dla uciechy strzelać albo innym świństwem ciskać bez powodu i bez potrzeby, dla sportu. Nie to, co dziś.