12 gwiazd i pąs albo karmazyn

20 lat temu Najjaśniejsza RP przystąpiła do Unii Europejskiej. Obok flag biało-czerwonych pojawiły się też błękitne z kręgiem dwunastu gwiazd.

A na tablicach rejestracyjnych pojazdów gwiezdny sztandar nawet wyparł rodzimy. Prześledźmy zatem historię obu. A nie będzie ona wolna od niespodzianek i kontrowersji.

Sto projektów

Jest rok 1948. Dziesięć państw podpisuje dokument powołujący do życia Radę Europy – przymiarkę, żeby na Starym Kontynencie stworzyć porozumienie analogiczne do Stanów Zjednoczonych. Działaniami integracyjnymi kieruje Robert Schuman – gorliwy katolik, dziś kandydat na ołtarze. Prace prą naprzód. Rok później Rada ogłasza konkurs na godło europejskie. W ciągu kolejnych miesięcy napływa ponad sto projektów.

„Plagiat” medalika

Alzatczyk – Arsen Heitz – to jeden z grafików, który postanawia stanąć w szranki konkursu. Ale brakuje mu najważniejszego – pomysłu. Jak w sam raz przychodzi list od sióstr szarytek z Paryża. Heitz jest katolikiem. Właśnie czytał coś o objawieniu Cudownego Medalika w kaplicy domu macierzystego sióstr miłosierdzia przy Rue de Bac w Paryżu – starej „ulicy do brodu” na Sekwanie, którą wędrowali przed wiekami pielgrzymi do Santiago de Compostella. Zatelegrafował do sióstr z prośbą. I właśnie otrzymał pocztą dwa medaliki – dla siebie i dla żony. Medalik, to niewielka, owalna plakietka. Na awersie – postać Najświętszej Panienki. Na odwrocie – splecione ze sobą inicjał Jej imienia – „M” oraz krzyż, dwa serca, a wszystko to otoczone wiankiem z dwunastu gwiazd. Heitz ogląda medalik. I popełnia… plagiat? Przerysowuje dwanaście gwiazd. Układa je nie w owal, ale w regularny okrąg. Umieszcza na niebieskim tle. Bo to kolor Madonny. I wysyła.

Zbieg okoliczności?

Konkurs rozstrzyga komisja, którą kieruje Paul Levy – agnostyk pochodzenia żydowskiego, człowiek absolutnie niereligijny. I to jemu właśnie wpada w oko projekt Heitza. Komisja zatwierdza werdykt. Pytany później o uzasadnienie, Levy mówi coś o symbolice liczby „12”, jako pełni, o odniesieniu do korzeni judeochrześcijańskich – wszak to liczba pokoleń Izraela oraz apostołów. Tyle samo jest godzin na zegarze, znaków zodiaku i miesięcy. Ostateczne zatwierdzenie godła i flagi zjednoczonej Europy ma miejsce… 8 grudnia 1955 roku – 65 lat temu, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, o której Levy nie ma zielonego pojęcia. Czy to tylko zbieg okoliczności?

Dwunastka

Jeszcze dwie ciekawostki. Radę Europy utworzyło zrazu 10 państw. A więc nijak się to miało do 12 gwiazd. W momencie zatwierdzenia godła zjednoczonej Europy liczba państw, które się porozumiały, sięgnęła już 14. W specjalnej ustawie zaznaczono, że liczba gwiazdek na sztandarze zjednoczonej Europy pozostanie stała – 12 – bez względu na liczbę sygnatariuszy. Ślad dwunastu gwiazd, skojarzonych z Niepokalaną, dzięki wizji św. Jana z 12. (ach, ta dwunastka) rozdziału jego Apokalipsy, wozi ze sobą każdy kierowca samochodu, zarejestrowanego w kraju, należącym do Unii Europejskiej. W naszym prawie wzór takich tablic wprowadzono dwa lata po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Wcześniej w miejscu tzw. eurobandu (niebieski prostokąt z dwunastoma gwiazdkami) mieliśmy na tablicach pasek z polską flagą i literami „PL”.

Ile kolorów ma mieć flaga?

Z flagą Polski sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Najstarszym symbolem narodowym był orzeł biały na czerwonym tle. Trochę trudny do odmalowania czy urządzenia jakichś bukietów czy girland albo kotylionów. Więc w przeszłości pojawiły się próby flagi złożonej z trzech pasów – czerwonych na górze i dole oraz białego w środku. Był też czas fascynacji Francją tak dalece posuniętej, że i sztandary polskie bywały czerwono-biało-niebieskie. Aż przyszła rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja, na obejście której damy założyły białe suknie z czerwonymi wstążkami i kawalerowie biało-czerwone szarfy. Później biało-czerwony sztandar przyjęło za swój znak dowództwo Powstania Listopadowego. A oficjalnie biało-czerwoną stała się flaga Polski po odzyskaniu niepodległości.

Czerwieńszy odcień czerwieni

Oczywiście pojawiły się też niejakie spory o odcienie, zwłaszcza czerwieni. Najpierw miał to być karmazyn. Ale barwnik był dość kosztowny, więc za czasów Powstania Listopadowego zdecydowano się na odcień pąsowy – taki jak maki (tak, także te słynne spod Monte Cassino). Po raz pierwszy oficjalnie sprawę rozstrzygnęło rozporządzenie prezydenta Ignacego Mościckiego w roku 1927, definiując czerwień w odcieniu cynobrowym. Wzorzec kolorów powtórzono między innymi w roku 1980, a współcześnie określono go współrzędnymi w systemie CIELUV. Kolor wywiedziony z tych współrzędnych graficy komputerowi określają jako… karmazynowy. I bądź tu człowieku mądry.