Był raz stary kościół. Na ścianie z boku wisiał duży krzyż z Jezusem na nim.
Zaraz pod krzyżem stał konfesjonał. W konfesjonale siadał stary ksiądz i słuchał spowiedzi z całą surowością.
Przyszedł raz jeden człowiek, klęknął przed księdzem i wyznał trzy ciężkie grzechy.
– Jeśli nie przestaniesz ich popełniać, nie dam ci rozgrzeszenia – zagroził stary ksiądz.
Po tygodniu przyszedł ten sam człowiek i wyznał te same trzy grzechy.
– Przecież mówiłem, że masz się poprawić – zeźlił się ksiądz. – Natenczas jeszcze ci je odpuszczę. Ale to już ostatni raz. Pamiętaj.
Upłynął kolejny tydzień. Znów przyszedł ten sam człowiek i te same trzy grzechy wyznał, jak poprzednio.
– Przykro mi, ostrzegałem cię – groźnie wykrzyknął ksiądz. – Nie ma mowy, nie dam ci rozgrzeszenia…
W tym momencie rozległ się hałas. Coś upadło na posadzkę starego kościoła. Ksiądz zaczął rozglądać się nerwowo: zaraz przy konfesjonale gwóźdź leży. Podniósł wzrok. I co widzi? Gwóźdź z krzyża odpadł, tego z bocznej ściany. Uwolnioną od żelastwa prawą dłoń Jezus w stronę notorycznego sprawcy trzech grzechów wyciąga i błogosławi mu w geście odpuszczenia.
– Panie, ale jak to? – oburza się ksiądz.
– To nie ty umarłeś za jego grzechy, tylko ja – odpowiada mu Jezus.
Foto z sieci: Cristo de la Mano Tendida (Chrystus wyciągniętej ręki) – krzyż z Furelos (prowincja La Coruna, Galicja, Hiszpania). Opuszczone ramię Jezusa ma zachęcać idących Camino do Santiago de Copostella, by nie ustali w drodze…