Zdjęcia

Historia fotografa, który zdobył sławę dzięki wiejskiej analfabetce a stracił ją za sprawę pewnego gustującego w koniach hrabiego.

Auguste Billard: nie znamy nawet daty ani miejsca jego urodzenia. Jego historia zaczyna się od ślubu z Henriettą Perrin. Po żonie przybrał drugi człon nazwiska – zapewne, żeby brzmiało dostojniej. Na początku lat 60. XIX wieku otworzył zakład fotograficzny w Pau – pirenejskim miasteczku i uzdrowisku, licząc na zainteresowanie mieszkańców i kuracjuszy. Szału nie było. Billard robił zdjęcia jak każdy inny, a tych innych w Pau też kilku by się znalazło. Konkurencja robi swoje. Żeby odnieść sukces trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu, we właściwym czasie i zdawać sobie z tego sprawę. Billardowi udało się połączyć te trzy kropki.

Pierwsze zdjęcie wykonane przez Billarda.

11 lutego 1858 roku w odległym od Pau o 34 kilometry Lourdes dochodzi do niezwykłego zdarzenia: córka zubożałego młynarza, czternastoletnia, chorowita analfabetka Bernadeta Soubirous w grocie Massabielle nad rzeką Pau (nazywa się tak samo jak miasto Billarda) doznaje wizji Pięknej Pani, która przedstawia się jako „Niepokalane Poczęcie” i oczekuje – jedynie i aż – pokuty i modlitwy. Widzenie powtarza się kolejne 17 razy. Budzi zainteresowanie coraz większej rzeszy wiernych i zwyczajnie – ciekawskich. Nawet a zwłaszcza kiedy wizje ustają. Do Lourdes ściągają tysiące ludzie. Chcą stąd zabrać jakąś pamiątkę. Nie ma jeszcze figury ani żadnego obrazka Pięknej Panie. Ale jest wizjonerka – Bernadetta. Ucieka przed ludźmi i rozgłosem. Ale przecież od niedawna mamy fotografię i można dziewczynce zrobić zdjęcie.

Jako pierwsi na ten pomysł wpadają miejscowi księża. Niejaki ojciec Bernadou robi zdjęcie, powiela je, na wszelki wypadek załatwia jeszcze „imprimatur” czyli zgodę miejscowego biskupa na powielanie i rozpowszechnianie wizerunku. Sprzedażą zajmuje się niejaki Dufour, wydawca lokalnej gazety. Zyski z dystrybucji wizerunku wspierają dzieła religijne.

W tym czasie do Lourdes przyjeżdża Billard-Perrin. Kupuje sobie na pamiątkę zdjęcie wizjonerki i przeżywa eurekę: dlaczego ma kupować zdjęcia, skoro sam potrafi je robić. Namawia więc dziewczynkę do pozowania a miejscowego biskupa do pozwolenia na dystrybucję zdjęć oraz materiałów dotyczących wydarzeń z groty Massabielle. Na odwrocie swoich obrazków umieszcza coś w rodzaju copyright z adnotacją, iż jest „jedynie upoważnionym” do robienia i sprzedaży zdjęć z bohaterką z Lourdes.

Rewers zdjęcia Billarda z adnotacją o jedynym pozwoleniu miejscowego biskupa na rozpowszechnianie.

Wydawca Dufour dostaje białej gorączki. Nie przyszło mu do głowy, żeby zdobyć prawa na wyłączność albo uważał je za oczywiste. Nie wiadomo czy biskup wydał oba zezwolenia bezwiednie, a może zrobił to specjalnie, żeby zdemonopolizować sprawę i umożliwić zdrową konkurencję. W każdym razie kolejne lata przynoszą falę kłótni i spraw sądowych, w które włączają się inni fotografowie: Viron, Provost i Letaille. Ten ostatni sprzedaje portrety Bernatki w Paryżu. Billard-Perrin wytacza mu proces o nieuszanowanie jedynych praw autorskich. Letaille przegrywa i musi wypłacić Billardowi 500 franków odszkodowania.

Gdyby na portretach Bernadetty Billard poprzestał, może – nie w luksusach – ale jako tako dożyłby swoich dni w spokoju. Tymczasem było mu mało, a duszę miał – jak mówią górale – spórną. Niejaka wicehrabina Souchey poprosiła Billard-Perrina o pośmiertny portret swojego męża, który żyć przestał upadając z konia (huknął głową o kamień i po sprawie). Billard zrobił zdjęcie i zażądał zań 500 franków. Tyle ile wcześnie dostał sądowego odszkodowania od Letaiile’a. Gdyby zaśpiewał sobie 50 franków, to i tak byłoby za dużo. Wicehrabina zaproponowała 200. Ale ich nie przyjął i zdjęcia nie oddał. Natomiast w najbliższą niedzielę umieścił fotografię wicehrabiego w witrynie swojego zakładu. Postawił przed nim kratkę z drutu i dał podpis: „uwięziony za dług” – że to niby żona po nieboszczyku się nie wypłaciła za zdjęcie i konterfekt wicehrabi trafił za kraty. Ludziska z kościoła wracają, przechodzą koło zakładu Billarda, a tam jaśnie pan wicehrabia za kratami. Polecieli do wdowy i przerażeni opowiedzieli co widzieli. Wicehrabina się wkurzyła i oddała sprawę do sądu. Sąd puściłby Billarda w skarpetkach, gdyby doń nie dotarło, że sprawa z góry jest przegrana. Napisał list z przeprosinami, wykupił wierszówkę i opublikował w miejscowej gazecie, z powodu czego wicehrabina skargę z sądu wycofała. Ale dobrego imienia Billard-Perrin już nie odzyskał. Zaczął się tułać w poszukiwaniu nowej klienteli. W Lourdes też go bo incydencie z wicehrabiną znać nie chciano. Wspominają go księgi cechowe kilku pomniejszych okolicznych miasteczek. Gdzieś poniewiera się informacja, że w 1900 roku umarła mu żona. A co z nim się stało, tego nikt nie wie.

Zdjęcia Bernadetty różnych autorów.

Taka to historia kryje się za portretem Bernadetty Soubirous – tej, co 18 razy widziała Piękną Panię w grocie Massabielle nad rzeką Pau w Lourdes. Ona sama zresztą wkrótce po objawieniach zniknęła światu z oczu, zamykając się za bramą odległego klasztoru. Ja już swoje zrobiłam, teraz działa Najświętsza Dziewica – tłumaczyła współsiostrom. Umarła młodo, mając zaledwie 35 lat. Jej ciało po śmierci nie uległo rozkładowi. Kościół ogłosił ją świętą… 11 lutego przypada kolejna rocznica rozpoczęcia objawień Niepokalanego Poczęcia w Lourdes.

Zdjęcia pochodzą z domen publicznych.