Co robi grecka nimfa na Podhalu?
Była w mitologii greckiej nimfa, która tak wkurzała Herę swoim gadulstwem, że Matka Bogów odebrała jej mowę, pozostawiając jedynie głos. Kobitka nie potrafiła już odtąd nic powiedzieć od siebie, umiała jedynie powtarzać za kimś. W dodatku przeżyła zawód miłosny w niejakim Narcyzem. Ze zgryzoty – z obu powodów – zaczęła znikać. Dziś można ją jedynie usłyszeć – o zobaczeniu zapomnij. Dobrze się domyślacie – chodzi o Echo.
Echo działa nie tylko w starożytnej Grecji, ale współcześnie też. I wszędzie. Ksiądz Tischner mówił, że Echo dotarło (dotarła?) nawet na Podhale. Otóż pewnego dnia Franek Gąsienica o poranku wyszedł przed chałupę, przeciągnął się, ziewnął. A że był w wyjątkowo dobrym nastroju wykrzyknął w stronę gór: piknie jest! Na co Echo z przyzwyczajenia odpowiedziało mu jak codziennie: …mać, …mać, …mać!