Nawrócenie Pawła – mity i fakty

Zmiana imienia? Upadek z konia? I czy to w ogóle było nawrócenie? Uściślijmy fakty.

Nawrócenie Pawła jest w czołówce wydarzeń biblijnych. O śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa mamy cztery relacje – u każdego z Ewangelistów po jednej. A nawrócenie Pawła opisują jedynie Dzieje Apostolskie, ale za to aż trzykrotnie – raz w opowieści autorskiej i dwukrotnie w narracji samego Pawła. Mimo iż opowiadania są dość dokładne i różnią się jedynie w niewielkich szczegółach, wokół zdarzenia narosło sporo mitów.

1. Czy w ogóle można mówić o nawróceniu? Nawrócenie oznacza najpierw przyjęcie wiary przez kogoś, kto ją do tej pory odrzucał. W przypadku Pawła nic takiego nie nastąpiło. Paweł od zawsze był głęboko wierzącym i bardzo religijnym Żydem-faryzeuszem. Za nawrócenie można uznać także odstąpienie od dotychczas wyznawanej religii i przyjęcie chrześcijaństwa. Również w ten sposób trudno postrzegać to, czego doświadczył Paweł w drodze do Damaszku. Paweł nie porzucił judaizmu. W tym czasie chrześcijaństwo właściwie jeszcze nie istniało – w każdym razie jako odłączone od judaizmu. Wyodrębnienie Eklezji z Synagogi nastąpi dopiero podczas tak zwanego Soboru Jerozolimskiego, zwołanego zresztą poniekąd z inicjatywy Pawła i problemów związanych z faktem, iż chrzest zaczęli przyjmować także poganie, a nie tylko – jak dotychczas – Żydzi. Dlatego część teologów skłania się raczej do określenia tego, co stało się z Pawłem pod Damaszkiem jako „powołania” a nie „nawrócenia”. Choć w zasadzie jedno nie wyklucza drugiego, a spór między pojęciami ma charakter jedynie akademicki.

Caravaggio – Nawrócenie Pawła – wersja wcześniejsza z koniem w tle (1600).

2. Paweł przed nawróceniem miał na imię Szaweł, po nawróceniu Chrystus zmienił mu imię – usłyszałem dziś na ambonie. No nie. Biblia zna takie przypadki: Abraham pierwotnie miał na imię Abram, Jozue – Ozeasz, Piotr – Szymon. Zdarzało się, że wyznaczenie komuś nowego zadania wiązało się ze zmianą imienia. Ale nie w przypadku Pawła. Paweł urodził się w Tarsie – dziś w południowej Turcji, nieopodal granicy z Syrią. Pochodził z żydowskiej rodziny żyjącej w zhellenizowanym środowisku. Więc w domu nazywano go Szawłem. Dokładnie Saulem, tak samo, jak miał na imię pierwszy król Izraela. To ładne imię, oznacza „uproszony u Boga”, „wymodlony”. Ale miejscowi koledzy Grecy czy jacyś inni nazywali go Paulosem (po łacinie Paulusem). To nieco prześmiewcze imię-przezwisko, znaczy „mały”, „niski”, „drobny”. Imię Szaweł pojawia się w Nowym Testamencie 24 razy, imię Paweł częściej. Oba używane są poniekąd zamiennie. Więc Paweł był po prostu dwojga imion, w zależności od tego kto nań wołał. Żadna zmiana imienia tutaj nie nastąpiła.

Caravaggio – Nawrócenie Pawła – wersja druga (1602): tutaj widz już zupełnie został zrobiony w konia.

3. Światłość, która go ogarnęła sprawiła, iż Paweł spadł z konia w proch drogi. Pięknie to brzmi. Bardzo ładnie wygląda zwłaszcza na malunku Caravaggia. Ale to nieprawda. W żadnej z opowieści o nawróceniu nie ma ani słowa o jakimś koniu. Jeżeli Paweł dosiadał jakiegokolwiek wierzchowca, to co najwyżej osła. Konno poruszali się w starożytności jedynie cesarze i wodzowie, tudzież bogacze: koń wart był tyle, co (o ile pamiętam) 20 a czasem nawet 40 krów. Paweł najprawdopodobniej wędrował w ogóle pieszo. Bo tak wyglądała podróż. Zresztą był do niej nawykły. Ktoś zliczył wszystkie podróże Pawła, jakie opisują Dzieje Apostolskie i Listy i wyszło mu, że w ramach głoszenia Ewangelii Paweł przebył drogą lądową i wodną około… 30 tysięcy kilometrów. Skąd Caravaggio wziął tego konia? Być może ma on zastosowanie symboliczne: koń jest oznaką ziemskiej władzy, wielkości, bogactwa i pychy. A trochę tej pychy religijnej miał Paweł w sobie w czasach przed nawróceniem, gdy jako faryzeusz łowił uczniów Chrystusa (wówczas jeszcze nie nazywano ich chrześcijanami).

A tak już zupełnie przy okazji: Caravaggio dwukrotnie namalował nawrócenie Pawła. Za pierwszym razem (1600) był bliższy prawdy: koń jest, ale na drugim planie, ukryty w tle. Dopiero w drugiej wersji (1602) koń wziął górę. Tak czy owak oglądając te malunki bezkrytycznie, ani się obejrzymy, a jesteśmy zrobieni w konia.