Adwnczer taką miałem dziś w kościele.
Kolega zaczął głosić homilię. Usiadłem strategicznie. Przymknąłem powieki. Ręce schowałem pod ornat. Dłonie wsunąłem w rękawy. I oddałem się słuchaniu. Ponieważ kolega mówi dość długo, więc także ja dość długo się oddawałem. Aż intuicja zapaliła w mej jaźni lampkę ostrzegającą, że właśnie zaczął się ostatni akapit. W takiej sytuacji samolot wysuwa podwozie, by wylądować, a ja podnoszę powieki, żeby zaraz, skoro tylko padnie sakramentalne „amen” – wstać.
Podnoszę powieki i oczom nie wierzę: moje okulary zaparowały. Matko Boska – myślę sobie – ale jak? Przecież jest zimno. Spociłem się? Mam gorączkę? Ściągam okulary, żeby przetrzeć szkła i wciąż nic nie wiedzę. Czyżby… czyżby oczy także zaparowały? Dopiero w tej chwili mózg, który o poranku jeszcze nie wskoczył na swoje obroty, odnotowuje także bodźce z przewodu węchowego. Coś dziwnie pachnie. Nie, nie pachnie. Śmierdzi. Daje tak, że w gardle piecze. Mózg syntetyzuje bodźce, sumuje doznania i stwierdza kategorycznie: to nie okulary zaparowały, ani nie oczy. To dym gryzący jakiś dobywa się z podłogi i ze ścian, tumanem ściele się dookoła, niczym mgła w wierszach Puszkina. I nie jest to dym kadzidlany. Ciemność i smród – akopalipsa – jak mawia pewna starsza pani, którą odwiedzam w pierwsze piątki. Armagedon. Kolega przyspiesza, by w miarę sprawnie dobrnąć do końca. Liturgia w kościele ma naśladować chwałę nieba, a tu masz: takie piekielne klimaty. Jeszcze ktoś sobie pomyśli, że to czarna msza. I na oko będzie miał poniekąd rację.
Kocioł grzewczy się zbuntował, łajza. Zamiast obracać olej opałowy w ciepło, zaczął generować kłęby śmierdzącej mgły. Taka letnia zadyma w środku jesieni. Albo i zimy. Pootwierało się okna, przewietrzyło. Babcinki poprosiło, żeby sobie już poszły, Pan Jezus się nie obrazi, skoro mówił, że ogień przyszedł rzucić na ziemię, o kłębach dymu nic nie wspominając. Chociaż w sumie trochę szkoda, bo gdyby tak maski pe-gaz mieć dla każdego, to można by fajne kazanie opowiedzieć o Sodomie i Gomorze, o Gehennie, o ciemnościach egipskich albo i o samym piekle – kazanie oparte na naocznym przykładzie.
Na zdjęciu: wnętrze kościoła, gdy kocioł zamiast grzać zaczyna dymić.