Odpadek

O psach, żebrakach i biskupich zwyczajach higienicznych.

Przy okazji dwóch historii w Ewangelii pojawiają się odpadki: jednej realnej i jednej opowiedzianej.

Ta realna jest wówczas, gdy do Jezusa przychodzi poganka – Syrofenicjanka – i prosi, żeby uzdrowił jej chorą na epilepsję córeczkę (Mt 15 i Mk 7). A Pan się z nią droczy, wypomina pogaństwo i mówi, że nie zabiera się jedzenia dzieciom, żeby dać psom. Na co ona, że przecież i szczenięta jedzą okruchy z pańskiego stołu.

Po raz drugi odpadki pojawiają się w przypowieści o żebraku imieniem Łazarz, który rad by się nasycić odpadkami ze stołu bezimiennego bogacza, przed którego pałacem wyciąga rękę po jałmużnę (Łk 16).

W obu przypadkach pojawia się greckie słowo „psichion”. We współczesnej grece tak się mówi na bułkę tartą. To słowo oznacza również okruchy, kawałki, odpadki. Okruchy – to wiadomo, małe cząsteczki chleba, który kruszy się, gdy go łamać albo kroić. Czy na takie jedzenie czekał Łazarz? Czy ktoś z was karmi okruszkami psa? Gołębie – to jeszcze rozumiem. Ale szczenięta?

Rozwiążmy tę zagadkę. W czasach Jezusa nie używa się sztućców do jedzenia. Rzymianie – co prawda – znają zupy. Jedzą je raczej rzadko, używając w tym celu spiralnej muszli, którą nazywają „chochlea” – stąd wzięła się nasza „chochla”, do czerpania zupy z kotła. Izraelici preferują sosy. Biblia nie zna łyżki. Wspomina jedynie o… widelcu, a dokładniej „trójzębnych widełkach”, którymi kapłan wydobywa mięso z kotła (1 Sm 2,12). „Sztućców” używa się do przygotowywania i serwowania potraw. Je się rękami, lub – jak podczas Ostatniej Wieczerzy – zanurzając kawałek chleba w misie (Mt 26,23). A jeżeli je się rękami, to znaczy, że są one upaćkane jedzeniem. Nie ma papierowych serwetek, z wodą też szału nie ma. Jak się czyści ręce po posiłku? Biedacy pewnie je wylizują. A bogacze czyszczą dłonie… chlebem. Wsiąkają w kawałki chleba, może nawet zagniecione z okruchów, resztki sosów i tłuszczu. I tak powstają stołowe odpadki, bo przecież taki bogacz nie będzie zjadał tego, czym sobie ręce wyczyścił. I właśnie te „psichion” – odpadki – rzuca się psom albo wynosi żebrakom. Ot i cała tajemnica.

Zwyczaj używania chleba do czyszczenia rąk przetrwał do dziś w tradycji Kościoła. Tego rodzaju „sprzęty” higieniczne przygotowuje się na bierzmowanie. Kiedy biskup zakończy obrzęd, którego elementem jest namaszczenie czoła przyjmującego znamię Ducha Świętego świętym olejem, podają mu na tacy plasterki albo ćwiartki cytryny i kawałki chleba, żeby oczyścił palce z oleju, którym namaszczał.