To określenie nie zawsze znaczyło to, co obecnie. Dawniej nie składano rąk do modlitwy, ale raczej je… rozkładano.
Mianem „znaku krzyża” określano zrazu postawę związaną z modlitwą: uniesienie rąk przez stojącego człowieka. Gest taki miał charakter uniwersalny i od zawsze oznaczał wzniesienie myśli i słów w stronę nieba.
W Starym Testamencie podczas bitwy z Amalekitami (Wj 17,8nn) Mojżesz trzyma ręce uniesione ku niebu. To znak modlitwy, która zapewnia Izraelitom zwycięstwo (kiedy Mojżesz opuszcza obolałe już ramiona, szala zwycięstwa przechyla się na stronę Amalekitów; dlatego Aaron i Chur sadzają Mojżesza na kamieniu i podtrzymują jego ramiona). Ów gest będzie później odczytywany jako zapowiedź krzyża i rozciągniętych na nim ramion Jezusa.W mitologii greckiej kapłan Laokoon, podczas oblężenia Troi składający ofiarę Posejdonowi, spogląda w niebo i – atakowany przez węże – próbuje wznieść w górę ramiona w geście błagania o deszcz, który zalałby zastępy atakujących.
Na sestersie cesarza rzymskiego Hadriana (początek II wieku) widać na rewersie kobiecą postać z uniesionymi ramiona. Podpis nie pozostawia wątpliwości: „pietas” oznacza „pobożność” wyrażoną gestem uniesionych rąk.
Chrześcijaństwo ten gest przejęło jako własny. Nie tylko dlatego, iż stanowił on postawę modlitwy. Ale również przywodził na myśl Ukrzyżowanego. Sam krzyż do początku IV wieku traktowany był, jak szubienica – narzędzie wyjątkowo okrutnej śmierci. Nie jemu należała się pamięć i cześć, ale Temu, który na nim oddał życie za zbawienie świata. Pierwsi chrześcijanie nie wykonywali zatem znanego nam znaku krzyża, ale podczas modlitwy przyjmowali postawę uniesionych rąk i w ten sposób, bez krzyża, pokazywali postawę Ukrzyżowanego Boga.
Takie upodobnienie do Chrystusa nawiązywało także do zapisu z Księgi Rodzaju, gdzie mowa jest o tym, że Bóg uczynił człowieka na swój obraz i podobieństwo. Poprzez postawę uniesionych rąk człowiek ukazywał swoje podobieństwo do obrazu Syna Bożego. Taka postawa oddawała słowa św. Pawła: „z Chrystusem jestem ukrzyżowany” (Ga 2,19).
Człowieka w postawie Znaku Krzyża nazywano Orantem – modlącym się. Na najstarszych wizerunkach w katakumbach w taki sposób ukazywani nie tylko współczesnych, ale również rozmodlonych bohaterów Starego Testamentu, jak choćby młodzieńców wrzuconych do pieca ognistego (Dn 3).
Motyw wzniesionych ramion pojawi się później kilkakrotnie w twórczości Caravaggio – od „Złożenia do grobu” aż po „Nawrócenie Szawła”.
Żeby nie zanudzać historią, wyjaśnię jeszcze krótko:Znak Krzyża – taki, jaki znamy dzisiaj – pojawił się prawdopodobnie dopiero na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia. Przypuszcza się, że wcześniej kreślono mały krzyży na czole, używając do tego palca wskazującego, później kciuka. Do dziś został nam ślad tej praktyki przed odczytaniem Ewangelii.Ręce – zamiast rozkładać i unosić w górę – zaczęto składać do modlitwy dopiero w XIII wieku, naśladując w ten sposób poddańcze gesty feudalne. Rozłożenie rąk podczas liturgii dziś właściwe jest tylko tym, którzy sprawują funkcje kapłańskie.