W środku lasu stała oparta o drzewo drabina: stara i omszała.
Dwaj młodzi drwale zajrzeli raz w ten zakątek. Kopnęli drabinę, obalili na ziemię, dobili siekierami. Ubaw mieli po pachy. Splunąwszy, poszli sobie.
Zapadła noc. Dziad, co nad lasem czuwał, nie miał już jak się wspiąć, żeby gwiazdy na niebie zapalić. Przystanął nad truchłem drabiny, wdeptanym w cmentarz opadłych liści. Gąbką gęstej mgły zaczął ścierać las z tablicy świata.