Zjeżył się. I podreptał w swoją stronę…
-To jest kłolcok – mówi pierwszy juhas.
– Etam – mówi drugi. – To jest kłujok.
– Wyśta łoba gupie – rozsądza stary baca. – Dyć to śpilok.
Jak zwał, tak zwał. W każdym razie drapieżnik ów zaatakował mnie swoją obecnością, ledwo wieczór z kościoła wyszedłem. Dotknąłem dziada, udając że chcę go pogłaskać. Nawet się nie skłębił. Tylko ofuczał mnie strasznie, osapał. Zjeżył się. I podreptał w swoją stronę…