Królowie rządzą narodami, a królami rządzi przemijanie.
Łk 9,18-22: Gdy raz Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?”
Oni odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”.
Zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”
Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”.
Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.
I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Kiedy cesarz Rzymu paradował ze swym orszakiem po ulicach stolicy, towarzyszył mu zawsze dyskretny obłoczek smrodliwego dymu. To jeden z niewolników niósł naczynie z rozżarzonymi węglami, na które rzucał co jakiś czas garść wyschniętych, ordynarnych pakuł, wypowiadając przy tym formułę:
– Tak przemija chwała świata.
Apostołowie wręcz licytują się w przyznawaniu Jezusowi tytułów: Tyś Eliasz! Tyś Prorok! A On mówi im o męce. Snuje wokół zbudowanego ich usty posągu chwały dym cierpienia. To taki rodzaj dydaktycznych ziół trzeźwiących. Jest takie powiedzenie: królowie rządzą narodami, a królami rządzi przemijanie. Coś w tym jest. Co? Prawda, że i ja, i ty – przeminiemy.