14. tydzień zwykły: Wielkie żniwo, mało robotników.
Mt 9,32-37: Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”. Lecz faryzeusze mówili: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”. Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.
Dwóch ludzi czekało w sieni plebani na radę księdza proboszcza: bogaty i biedny. Po ich wyglądzie łatwo było to ocenić. Z bogatym rozmawiał ksiądz proboszcz najpierw. Długo, prawie godzinę. A biednemu już po pięciu minutach dał znak, że rozmowa skończona.
– No tak. Z bogatym, to ksiądz rozprawiał przez godzinę. A dla mnie, biednego, to księdzu nawet pięciu minut szkoda.
– To nie tak, jak myślisz, dobry człowieku – odpowiedział proboszcz. – Twoją ubóstwo widać na pierwszy rzut oka. A tamtemu musiałem poświęcić całą godzinę, żeby się przekonać, że w gruncie rzeczy jest o wiele większym biedakiem, niż ty.
Biednym nie jest ten, kto mało posiada, lecz ten, kto pragnie mieć więcej. Dlatego Jezus mówi, że żniwo jest wielkie, bo wszyscy potrzebują nawrócenia. Bo wszyscy chcą mieć więcej. To my jesteśmy żniwem, każdy z nas narzekających, chcących czegoś jeszcze innego i jeszcze więcej.
Panie, naucz mnie cieszyć się tym, co mam. I nie chcieć niczego, poza miłością do Ciebie. Uczyń mnie żniwiarzem, nie zaś bezmyślną owcą bez pasterza.