Poniedziałek 5 lipca

14. tydzień  zwykły: wskrzeszenie córki Jaira.

Mt 9,18-26: Gdy Jezus mówił, pewien zwierzchnik synagogi przyszedł do Niego i oddając pokłon, prosił: „Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie”. Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Jezus obrócił się i widząc ją, rzekł: „Ufaj córko; twoja wiara cię ocaliła”. I od tej chwili kobieta była zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: „Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi”. A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.

Do mądrego mnicha przyszła po poradę kobieta:
– Mąż się zrobił nieznośny, proszę ojca. Gdy wraca do domu, podnosi głos, awanturuje się, kłóci się ze mną i mi wygraża.
– Weź, to woda z naszej klasztornej studni – zakonnik dał jej butelkę. – Kiedy zobaczysz męża wracającego do domu, pociągnij łyk, ale nie połykaj od razu, dopiero za jaki kwadrans.
Przyszła znów ta sama kobieta po dwóch tygodniach.
– Woda zadziałała. Mąż przestał się pieklić i awanturować, więc proszę: daj mi jeszcze tej cudownej wody, bo butelka jest już pusta.
– Nie woda jest cudowna – odparł mnich. – Rzecz w tym, że trzymana w ustach nie pozwalała ci mówić. A to twoje słowa pobudzały zmęczonego pracą męża do gniewu. Idź i postępuj, już bez wody, tak samo, jak dotąd.

Nie dziwi cię to, że nie przetrwała żadna relikwia Jezusa, nawet kawałek płaszcza. Przecież, gdyby dziś czyjś płaszcz uzdrowiłby kogoś, natychmiast począsteczkowano by go jako cudowny. Nie płaszcza potrzeba, ale Jezusa. I wiary, że cud się może zdarzyć.

Panie, poślij mi anioła z mocnymi płucami, niech rozdmucha żar, co się we mnie jeno tli słabo, żar wiary.