Ksiądz profesor Tischner Józef maścił nam wykłady tłustymi powiedzonkami.
W góralskiej wiosce kościółek był mały, drewniany. Na sumie ścisk się robił straszny. A proboszcz słynął z poootężnego głosu. Kiedy przemawiał, szybki w witrażach drżały.Raz deszcz padał. Ludzie stali przy samym ołtarzu. Naraz proboszcz odwrócił się i do stojącej najbliżej gaździny mówi:
– Kobieto: odsuń się, bo będę śpiewał!
W niedzielę podczas kazania ta historia mi się przypomniała, gdy pewien maleńki dżentelmen rozpłakał się tak potężnym głosem, że aż tato musiał z nim na chwilę wyjść z kościoła.
A jak mi się ta historia przypomniała, to zaraz pojawiła się pokusa, żeby ją opowiedzieć. Ksiądz profesor Tischner Józef maścił nam wykłady tłustymi powiedzonkami. Jedno było następujące:
– Jeśli pojawia się pokusa, to jej ulegaj zawczasu, bo drugi raz może nie przyjść.
No to uległem i tę historię wiernym opowiedziałem. Kilkoro się nawet trochę odsunęło. Tymczasem obaj panowie – tato i uspokojony już malec – powrócili i wszystko dobrze się skończyło.Amen.