…Czesław Miłosz dostał Nobla.
Taką piosenkę kabaretową z tamtych czasów pamiętam:
Reymont? Znałem! Lipce! I pokusa.
Ale Miłosz? I w dodatku z USA?
Pierwszy tomik poezji ukazał się chyba pod koniec listopada. Zdobyłem spod lady.
Dziś w nocy, insomnią dręczony, otwarłem „Rok myśliwego”. Sporą część tego pamiętnikarskiego bedekera z lat 1887/88 przeczytałem ku czci i pamięci.
A tam, pod datą 27 sierpnia 1987, po powrocie z Rzymu, z sympozjum o Europie, zorganizowanego przez m.in. ks. Tischnera, pod auspicjami papieża, taka uwaga o Janie Pawle II, że niektórzy by chcieli, żeby po nim – konserwatyście – przyszedł papież bardziej postępowy. „Pozwoliłby na środki antykoncepcyjne, zniósłby celibat księży, wprowadziłby rozwody, zrównałby kobiety dając im prawo do kapłaństwa… Jan Paweł II jako znak sprzeciwu.
Pewnie, że lepsza otwartość niż faryzeizm. Ale może lepsze są tamy niż otwarcie śluz z niewłaściwego powodu – konkluduje Miłosz.
Znali się z JP II. Papież czytał Miłosza, a Miłosz czytał Wojtyłe. Papież powiedział kiedyś Miłoszowi, że w swojej poezji, kiedy porusza sprawy wiary, to robi krok do przodu i zaraz krok w tył.
Dziś o wierze nie da się pisać inaczej – odpowiedział Noblista…