Nie trzeba być ateistą. Wystarczy publicysta albo nawet – o zgrozo – proboszcz.
Boże Ciało dostarczyło dowodów na to, że najpotężniejszym z zarazków pozostaje głupota i niefrasobliwość. W ręce wpadły mi trzy niezbite dowody.
Boże Ciało i pszczoły
Zaczęło się od młodego człowieka, który przyswoił sobie znajomość 32 znaków alfabetu polskiego tylko po to, by przy okazji Bożego Ciała pochylić się z troską nad pszczołami, które okrutni katolicy prześladują, kilogramami zrywając kwiaty, by rzucić je na podeptanie przed kapłanem, niosącym w procesji monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Młodzieniec ów łaskaw był przytoczyć odpowiednie ustępy nauczania papieża Franciszka w sprawie ekologii, czym ośmieszył również i Jego Świątobliwość.
To najpierw książkowy objaw kompleksu Judasza, który tak samo wnerwiał się na rzekome marnotrawstwo olejku, gdy namaszczono nim Jezusa, miast pachnidło owo spieniężyć z rzekomą korzyścią dla ubogich (J 12,4). Judasz nie powołał się na ekologizm papieża Franciszka chyba jedynie z tego powodu, że obaj nie zgrali się w czasie.
Ignorancja
Po drugie: podnoszenie tego rodzaju problemów świadczy o bezwiedzy i ignorancji. Wystarczy bowiem choć w niewielkim stopniu zainteresować się, na ile ogródkowe kwiaty, których płatków używa się do procesji Bożego Ciała, są atrakcyjne dla miododajnych pszczół. A atrakcyjne są średnio. Bowiem o tej prze roku pszczoły najwięcej uciechy czerpią z robini akacjowych i lip, irg, kwitnących malin, porzeczek, agrestu i borówki amerykańskiej – by wymienić tylko rośliny kwitnące o tej porze roku w ogrodach i na działkach. Czy ktoś sypie na procesji kwiatkami malin i agrestu? Dorzućmy do tego jeszcze koniczynę, komonicę, chaber bławatek, kozłek lekarski i wykę ptasią, a będziemy mieli większość składników miododajnych, które do koszyczków procesyjnych w większości przypadków nadają się niespecjalnie.
Dodatkowym asumptem do uznania tego rodzaju poglądów za wysoce szkodliwe jest fakt, iż brednie te publikuje – a więc także firmuje i uwiarygadnia – jeden z internetowych portali katolickich, na tej samej tablicy informując o tym, co powiedział jakiś biskup czy prymas itepe.
Niesmak ogromny
Kolejnym dowodem szkodliwości dla wiary ludzi wiary są fotorelacje z procesji Bożego Ciała. Wpadły mi w ręce dwa zdjęcia z różnych miejscowości, w których ołtarze umieszczono na ścianie budynków w taki sposób, że nad monstrancją wisiały portrety i banery prezydencko-wyborcze, rozmiarami przewyższające liturgiczne ozdoby. Akurat w obu przypadkach dotyczyły tego samego kandydata. Nie jest ważne kto to i kogo reprezentuje. Mam nadzieję, że ani ów kandydat, ani jego sztab nie maczał w tym palców. Wierzę, że nie było w tym złej woli. Ale głupota – na pewno. I niedopatrzenie – zapewne proboszcza, który odpowiada za liturgię w swojej parafii. Brak taktu i niesmak ogromny. Jezus nie jest dla ludzi o takich czy innych poglądach politycznych czy personalnych. Wszak za wszystkich umarł Jezus (2 Kor 5,15). Jezus jest dla wszystkich, także dla owiec, które nie są z Jego owczarni.
Jezus z odkrytym dachem
Wreszcie trzeci powód do ośmieszenia wiary, to podróże z monstrancją przy użyciu samochodu z rozłożonym czy odkrytym dachem. W asyście paradnie wypucowanych wozów strażackich i ryczących motocykli, po wyludnionych i opustoszałych zakątkach rozległej, podhalańskiej parafii. Być może przepisy kościelne nie zabraniają tego rodzaju działań. Ale też – o ile mi wiadomo – żadne rubryki nie regulują takich przedsięwzięć. Obwożenie monstrancji paradnym samochodem nie jest procesją i w zasadzie nie ma z nią nic wspólnego. Jest groteską i parodią. Wygląda to tak, jakby wieziono Pana Jezusa przez wieś po to, żeby sobie popatrzył, jak niektórzy szyby swoich chałup wykleili ihaesami z kolorowego kartonu – na cześć Przedwiecznego – i jak parę bab kolorowe spódnice wciągnęło a ich chłopy stoją w ponaciąganych sweterkach, pamiętających poprzednie stulecie i kiepskiej jakości proszki do prania. Pobożność może w tym i jakaś jest: polska, powierzchowna, płytka i lekka, jak puch. Ale głębia, duchowość – żadna level master.
Nie lubię pisać takich tekstów. Każdy chwali Pana Boga jak umie – myślę sobie. I niech każdy to robi po swojemu. Okej. Byle – świadomie czy też nie – nie ośmieszał wiary. Zwłaszcza, gdy powinien niejako z urzędu ukazywać jej piękno i tajemnicę.