Pan Janek

…i w ogóle: dziękuję za wszystko.

– Bardzo proszę o modlitwę o moje zdrowie mam Coronowirusa, jestem w szpitalu. Jan Bierówka.
Ten esemes dostałem w piątek 6 listopada o 20:33.Modliłem się, jak umiem. Według mnie Pan Janek powinien był wyzdrowieć. Jednak Wszechmocny był innego zdania.Wczoraj dowiedziałem się, że zmarł. Dziś krótko rozmawiałem z jego bliskim. Potem polazłem do kościoła, żeby sobie popatrzeć jeszcze raz, na relikwiarz św. Ojca Pio, który Pan Janek sprawił – w dwóch, z tego co wiem, egzemplarzach. Jeden dla parafii Opatrzności Bożej w Białej gdzie stoi zakład szczotek i pędzli „Befaszczot”, którego był… szefem? To chyba nie jest dobre słowo. Raczej ojcem. Byłem tam kilka razy na jego zaproszenie. Po godzinach pracy opowiadałem pracownikom, w sporej części osobom niepełnosprawnym, o Ziemi Świętej, o świętym Maksymilianie, o Całunie Turyńskim. Miałem wrażenie, że jestem w domu rodzinnym. Nie w fabryce.Drugi taki relikwiarz, ten co go sobie właśnie oglądam z sentymentem, sprawił dla kościoła w Komorowicach, w których mieszkał od lat. Byliśmy razem, z całą grupą, na pielgrzymce, która zahaczyła o San Giovanni Rotondo. Tam kupił tę srebrną figurkę ojca Pio, którą potem biegły rzemieślnik zainstalował jako rękojeści relikwiarza.Był wiernym Czytelnikiem, jeszcze w czasach mojego blogu pt. Ambonka. I słuchaczem oraz donatorem radia, które było kawałkiem mojego życia. Nie pamiętam, czy widziałem Go kiedyś nieuśmiechniętego.Spojrzalem z wyrzutem w Niebo. Że Pan Janek odszedł za wcześnie. A w niebie okno otwarto. Nie żaden anioł w nim się ukazał, lecz imć Adam Naruszewicz. Stanął i rym zacny złożył:- Nie ten żył długo, kto miał liczne lata, lecz ten, kto zrobił wiele dobrego dla świata.Panie Janku: do miłego… I w ogóle dziękuję za wszystko.