Muchomor i Noblistka

Dosłownie: morderca much. I jako taki był onegdaj często poszukiwany.

Wiadomo: wszystkie grzyby są jadalne – z tym, że niektóre tylko raz. Z muchomorem sprawa jest nieco skomplikowana. Ten bez wątpienia najpiękniej ubarwiony grzyb wszystkie atlasy kwalifikują jako gatunek trujący. Jednak żeby z jego powodu umrzeć, trzeba zjeść przynajmniej 15 muchomorów. Stężenie substancji toksycznej nie jest aż rąk wysokie. Rozpuszcza ja woda. Więc w niektórych miejscach w Europie muchomora gotuje się potem wylewa wodę, gotuje znów i tak kilka razy z rzędu.

Natomiast na pewno ma muchomor właściwości usypiające i halucynogenne (co opisała nawet wdzięcznie Olga Tokarczuk w „Domu dziennym…”). Potęguje je suszenie grzybeczka oraz traktowanie nim mniejszych organizmów niż ludzki – na przykład owadzich.

Już przed wiekami odkryto, że muchomory nanizane na sznurek i zawieszone nad piecem powodują padanie much niepożądanych w kuchni. Normalnie mucha, która zaciągnie się muchomorem, zapada w narkotyczny sen i po dwóch-trzech dniach się budzi. Jednak jeśli odurzona spadnie na rozgrzany pięć, niewiele z niej zostaje, skąd się bierze to, iż śliczne grzybiątko okrzyknięty mordercą – mucho-morem.

Ostatnio w lesie bawiąc kilku fly-killerom zrobiłem zdjęcia, które dołączam. Grzybki fotogeniczne są. Pięknie współpracują ze światłem.